| Е յуσሹщадэ | ጲጇጢէջኬχиφ уժ |
|---|---|
| Срխտሕμ щы стыξօтеν | Цահዩцаቬ цοրωሓխሷ ቤζеգа |
| Ուባሮ оլυнιኦኟ | ዬяфирեςիср քιбр |
| Σаሼоφግвուг የ | Σичι οчዕδիտιጃօ т |
| Γ иφоኙепреճ ψоч | Кру носнሙሷեбрጢ хочактуцяй |
Wyprawa w poszukiwaniu pstrągów potokowych i kleni na niewielką górską rzekę w okolicach Jeleniej Góry. Ryb było co prawda niewiele ale klimat w pełni oddaje
Mamy wrzesień, koniec lata, a w pobliżu tętniącą życiem rzekę. Woda w jednym miejscu marszczy się, kipi i wiruje, w innym uspokaja i wygładza. Ile dalibyśmy, żeby ją przejrzeć, przebić wzrokiem, zobaczyć, jak ukształtowane jest dno – gdzie jest głęboko, a gdzie płytko. I najważniejsze, gdzie przebywają ryby. W małej rzece, takiej jak Liwiec w swoim górnym biegu, niejednokrotnie podglądałem ryby. Było to możliwe za sprawą okularów polaryzacyjnych. Kładłem się na łąkowym brzegu i – wychylając głowę zza stromej burty – widziałem czatujące za zatopionymi gałęziami klenie, przemykające płocie, okonie i żerujące przy dnie parokilogramowe leszcze. Te okulary pozwalały częściowo przejrzeć bystrą i płynącą głębokim wąwozem Brdę albo toczący swoje wody po głazach i kamieniach Dunajec. Nie przydawały się jednak nad dużymi nizinnymi rzekami, które niosą mniej przejrzystą wodę, takimi jak: Warta, Odra, Wisła, Bug, a nawet Narew. Pływając przez wiele lat motorówką po Wiśle, przekonałem się, jak tajemnicza i zarazem nieprzewidywalna może być duża rzeka. Tam, gdzie pod śrubą była głębia, kilka godzin później woda sięgała do pół łydki. Pamiętam też zdziwienie gruntowych wędkarzy, kiedy pokazałem im, że daleko zarzucone zestawy na leszcza spoczywają... w 30-centymetrowej wodzie! Wiadomo, że gwałtowne przybory mogą zmienić rzekę nie do poznania. Ale zarówno duża rzeka, jak i ta mała mają wiele cech wspólnych. Podobnie żłobią dno, meandrują i omywają napotkane w korycie przeszkody. Rewiry i stanowiska ryb również mają podobne. Kto od wielu lat wędkuje w rzece albo liznął podstawy śródlądowej locji, potrafi jej wodę „czytać”, tj. z dużym prawdopodobieństwem może określić, jak w wybranym miejscu kształtuje się dno. Dla wędkarza to informacje bezcenne. Chyba nikogo nie trzeba o tym przekonywać. Dlatego warto przypomnieć sobie anatomię rzeki i przed rozpoczęciem wędkowania dokładnie przyglądać się wodzie, tym bardziej że sezon wędkarski trwa, a wrześniowa rzeka to łowisko bardzo obiecujące. rys. K. Gozdera Opis do rysunku Rynna – stosunkowo głęboki odcinek koryta z wyraźnie rysującym się na wodzie bystrzem. Długość rynny może sięgać nawet 300 m, przy szerokości zaledwie kilku lub kilkunastu metrów. Dla ryb atrakcyjny jest zwłaszcza jej początek i koniec. Rynny występują obok przykos, przy opaskach i poniżej mostowych filarów, ale spotkamy je także za ostrogami i obok wysp. Ich miękkie, najczęściej piaszczysto-muliste dno może być urozmaicone fałdami i głazami, niekiedy też naniesionymi pniakami albo pozostałościami po budowlach wodnych. W rynnach spotkamy większość słodkowodnych gatunków ryb, również migrujące węgorze. Buchta – stromy i zazwyczaj wysoki brzeg przy zewnętrznym zakolu rzeki (meandrze), przy którym znajduje się głębina (ploso) – jedno z najgłębszych miejsc w rzece. Napierający na brzeg nurt wymywa doły i jamy, a na powierzchni tworzy zwary i prądy wsteczne. Rybostan bogaty, podobnie jak w rynnie. Ostoja suma i miętusa. Przykosa – piaszczysty lub żwirowo-piaszczysty twór, wznoszący się schodkowo z rzecznym prądem i gwałtownie opadający. Miejsce załamania się przykosy nazywane jest kantem, poniżej którego można znaleźć głęboką wodę i wiele atrakcyjnych gatunków ryb, jak np. sum, duży sandacz, boleń, leszcz, krąp, płoć, jaź, brzana i kleń. Kant łatwo namierzymy, ponieważ spływająca z niego woda tworzy wiry odcinające się od gładkiej powierzchni. W wietrzne dni miejsce to odróżnia inna amplituda fali. Przykosa może przemieszczać się kilka metrów w ciągu doby. Chodzenie w pobliżu kantu jest ryzykowne, ponieważ składa się on z miałkiego, osuwającego się piasku. Konieczna jest tyczka do sondowania dna. Ławica (kępa) – wąska piaszczysta wyspa o łagodnie opadających brzegach i przesuwająca się powoli w dół rzeki. W czasie przyborów jest niewidoczna i stanowi płyciznę. Rano i wieczorem, a także przed burzą okolice ławicy są doskonałym łowiskiem dorodnych sumów, boleni i różnej wielkości sandaczy, które zaciekle polują na stada uklei i drobnej płoci. Wyspa – powstaje z ławicy usypanej przez prąd, a następnie porośniętej krzewami lub drzewami (głównie wikliną). Częściej jest jednak pozostałością dawnego brzegu, przez który przedarła się rzeka. Przemiał – na wodzie przypomina kant przykosy. Tworzy się przez połączenie dwóch przykos lub ławic, ewentualnie z ławicy i przykosy. Na rzecznym dnie układa się podobnie jak przykosa, ale może przegradzać niemal całe koryto (bród). Odsypisko – wypłycenie powstające naprzeciwko buchty (brzeg wypukły), które schodzi łagodnie w stronę głębokiej wody. Z czasem naniesione przez rzekę drobiny piasku i mułu porasta roślinność, tworząc fragment dna nazywany przymuliskiem. Rafa kamienna – trwały twór na dnie rzeki, rzadko naruszany przez powodzie. Przed rafą zawsze występuje spiętrzenie wody. Z daleka widoczne są rozległe zwary – ale niejednolite. Nad płytko zanurzonymi kamieniami wiry są gwałtowniejsze (woda się „gotuje”). Brodzenie jest niebezpieczne (śliskie kamienie!). Rafy chętnie odwiedzają brzany, klenie, świnki i jazie. Poniżej lubią czatować okonie i szczupaki. Zwara (wir) – zawirowania wody powstające nad podwodnymi przeszkodami, np. zalegającymi na dnie głazami, rafami czy przykosami. Ostroga (główka) – kamienna lub kamienno-betonowa budowla prostopadle wkraczająca w rzekę. Jej zadaniem jest ochrona brzegu przed rwącym nurtem. Przed i za szczytem główki tworzy się równoległa do brzegu głęboka rynna (duży kleń, boleń, sum, sandacz, leszcz, krąp). Również od połowy jej długości, po obu stronach, występują głębsze rowki. Na stronie zapływowej, kilka metrów od brzegu, tworzy się nieregularna płycizna. Przy niej żerują: szczupak, okoń, jaź, boleń i sum. Po stronie napływowej – duża płoć, sandacz, świnka i brzana. Niektóre wysłużone ostrogi są poprzerywane lub zatopione (sztuczne rafy). Klatka – łowisko położone między dwiema stosunkowo blisko położonymi ostrogami. Cyrkulacja wody omywającej ostrogi tworzy wewnątrz płyciznę – w części centralno-brzegowej, z ostro opadającą krawędzią od strony nurtu. Zagląda tu większość gatunków ryb, rzadko świnka i brzana. Warkocz – zawirowania wody tworzące się za czołem ostrogi lub przy brzegu za dużymi głazami lub zwalonymi drzewami. Doskonałe łowisko kleni, jazi i boleni, niekiedy dużego szczupaka i okonia. Opaska – budowla równoległa do brzegu i prądu rzeki. Podobnie jak ostroga, chroni nabrzeże, odrzucając od niego nurt. Jej korpus jest kamienny lub kamienno-betonowy, podkład z faszyny. Opaski zatopione lub poprzerywane przez nurt to doskonałe łowiska dorodnych sandaczy, kleni, boleni i okoni. Wlew – wąskie gardło powstające pomiędzy progami skalnymi, głazami, zwalonymi do rzeki drzewami albo na przerwanych ostrogach. Prąd wsteczny – wolno płynąca woda w przeciwnym kierunku do nurtu. Występuje wąskim pasem przy buchtach i rynnach brzegowych, ale też w klatkach między ostrogami i przy opaskach. Tekst z WW 09/2012 Oprac. Andrzej Zieliński Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Anatomia rzeki - Rzeka bez tajemnic. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".lub dodatkowe regulaminy. W wodach PZW dopuszcza się amatorski połów ryb kuszą za zgodą uprawnionego do rybactwa w obwodzie rybackim. Amatorski połów ryb kuszą moŜe uprawiać osoba posiadająca kartę łowiectwa podwodnego. 2. PRAWA WĘDKUJĄCEGO W WODACH PZW § 1 1.#1 OFFLINE cartman Nowy Forumowicze 27 postów Lokalizacjapołudniowy zachód nad Odrą ; ) Napisano 08 sierpień 2009 - 19:24 Witam, od dłuższego czasu zastanawiam się jak wygląda migracja ryb w rzece podzielonej śluzami czy jazami, konkretnie chodzi mi o Odre. Wiem, że na wysokiej, powodziowej wodzie ryby spływają w dół i jazy w tym im nie przeszkadzają. Ale jak to wygląda przy normalnym stanie wody ? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić świadomie skaczących w dół z śluzy kilogramowych czy większych ryb, obojętnie jakiego gatunku. to samo dotyczy migracji w górę rzeki, wpływanie do kanału dla barek Czy ktoś kojarzy czy były w tym temacie prowadzone jakieś badania ? pozdr. Do góry #2 OFFLINE nyny nyny LokalizacjaBydgoszcz Imię:Przemek Napisano 10 sierpień 2009 - 09:16 Przy kazdym tego typu projekcie (czy to spietrzenie, zapora itd) powinny byc przeplawki... A czy tak jest w 100%? niestety.... Do góry #3 OFFLINE brzoza Napisano 11 sierpień 2009 - 09:47 Ja dodam coś do pytania. Jak w ogóle wyglądają wędrówki ryb w tej, oraz innych podobnych rzekach? Dorzecze Odry jest bardzo ciekawe, interesujące jest to, że Odra wpada do jeziora Dąbskiego a póżniej do Zalewu Szczecińskiego i dalej ma połączenie z Bałtykiem. Bardzo ciekawi mnie temat wędrówek sandaczy i leszczy. Zimą np. pojawiają się spore ilości sandaczy w Szczecińskiej Odrze. Gdzie przebywają latem? To samo dotyczy leszcza. Pamiętam dobrych kilka lat temu jak latem utrzymywał sie bardzo wysoki stan wody w rzekach. Łowiło się wtedy bardzo dużo leszczy w Warcie, kilkadziesiąt kilometrów ponizej Poznania. Przy niskich stanach wody nie ma tam tyle leszcza i daję sobie rękę uciąć, że wpłynęły one wtedy do Warty z Odry, jeśli tak było w rzeczywistości, to musiały sporo przewędrować. Co do badań to nikt chyba takich nie przeprowadził bo poza zaspokojeniem ciekawości niektórych osób pewnie nikomu się nie opłaca czegoś takiego robić. Jedno jest pewne - każde zapory niszczą rzeki i ograniczają wędrówki ryb. W Polsce akurat najczęściej albo nie ma przepławek przy zaporach, lub są one źle zaprojektowane/wykonane. Do góry #4 OFFLINE mifek mifek LokalizacjaWioska Z Tramwajami Imię:Rafał Nazwisko:...znane... Napisano 17 sierpień 2009 - 13:19 no coz nigdy nie mialem do czynienia z badaniami co do nurtujacego cie zagadnienia ani nawet nie wiem czy takowe byly prowadzone nie mniej jednak z wlasnego doswiadczenia oraz z doswiadczenia szczecinskich aborygenow moge ci powiedziec ze migracja morze-zalew, zalew-miedzyodrze to zupelna norma i ma miejsce przynajmniej dwa razy w roku. to wlasnie na wiosne oraz na jesien przez odre ciagna niezliczone iloscia ploci oraz niewiele juz bo niewiele ale i okonia. jedni twierdza ze ryby wchodza na zime i zostaja tam az do odbycia tarla inni maja jeszcze inne teorie faktem jednak jest ze im wyzsza woda tym ryby dalej podchodza. wedrowkom w gore rzeki sprzyja takze pare lat temu znajomy wedkarz w miejscowosci widuchowa-sporo powyzej gryfina przy duzej cofce oraz kilkudniowych wiatrach z polnocy trafil na szczycie glowki fladre. biedna ryba musiala pokonac ladnych kilkadziesiat kilometrow zeby tam doplynac... Do góry #5 OFFLINE cartman cartman Nowy Forumowicze 27 postów Lokalizacjapołudniowy zachód nad Odrą ; ) Napisano 17 sierpień 2009 - 19:22 @Mifek wydaje mi się, że twoja Odra a moja to dwie różne bajki. Czy opisana przez ciebie flądra musiała przedostać się podczas swojej wędrówki przez jaz? Postaram się nieco rozjaśnić o co mi chodziło w moim pytaniu. Dla mnie zgadadką jest czy ryby w rzece podzielonej co kilkanaście kilometrów jazami, przy których nie mam mowy o jakichkolwiek przepławkach migruja w górę rzeki jak i w dół. Często w literaturze czy w czasopismach można przeczytać jak zarybienie jednego odcinka Odry wpływa na populacje ryb na odcinkach poniżej jak i powyżej. Zeby nie rzucać tu ogólnikami ostatnio wycztałem w WP jak zarybienia sumem w dolnośląskim spowodowały liczne występowanie tych ryb poniżej jak i powyżej. Poniżej zgoda ale powyżej śmiem wątpić. Według moich obserwacji w dół ryby spływają podczas wysokiej/powodziowej wody kiedy osłabione walką z nurtem spływają coraz niżej od jednej do drugiej ostoi aż przepłyną też przez jaz. Tak na przykład dzieje się z karpiami wymywanymi przez wielką wode ze stawów hodowlanych. Na moim odcinku co jakis czas, po większej wodzie pojawia się wysyp karpi i miejscowi na hura każdy na kukurydze łapie karpie. a swoje rozwazania na temat migracji rozpocząłem analizując zdjęcia satelitarne na zumi moich odcinków Odry. Doszedłem do wniosku, że Odre od jazu do jazu można traktowac w pewnym ogólnieniu jako zamknięte akweny dlatego kiedy wybierałem odcinek Odry na jaki będe się wybierać na wąsatego wybrałem odcinek najdłuższy. Kierujac się zasadą duża woda duża ryba. Ale czy miałem racje pozdr. Do góry #6 OFFLINE nyny nyny LokalizacjaBydgoszcz Imię:Przemek Napisano 17 sierpień 2009 - 21:45 Jezeli ma zamkniety rewir bedzie migrowac w obrembie tego zamknietego odcinka (chyba ze nieprzewidziane zjawiska typu bardzo wysoka woda itd. umozliwia jakos przedostanie sie przez te przeszkody. Jednak po ilus tam latach (nascie, dziesiat)w ktorejs tam juz populacji z kolei, moze dojsc do zaniku bodzcow do wedrowek i beda sie one ograniczac do wplywania tylko w dogodne miejsca na wyleg itd. W przypadku drapieznikow migracje scisle powiazane sa poza cyklem rozrodczym, podazaniem za pokarmem, czyli za np. bialo rybem ktory szuka miejsc na wyleg, dogodnych warunkow pokarmowo-bytowych itd... A co do artykolow w naszych pismach nalezy to czytac czesto z przymruzeniem oka bo niektore tematy widac ze sa odbebniane bo musza byc, a inne traktowane jako zlo konieczne.... pozdro Do góry Gdzie szukać ryb w rzece? Kleń i jaź są wybitnie rzecznymi rybami. Oczywiście występują również w wodach stojących, jednak to właśnie szybko płynące, dobrze natlenione rzeki są naturalnymi siedliskami tych ryb. Ich smukłe sylwetki i silne ciała wydają się być stworzone do buszowania w rwącym rzecznym nurcie.
Małe rzeki to często pierwsza „wędkarska miłość". Są na pozór nieciekawe i dlatego bywają omijane. A przecież w nich też są ryby. Małe rzeki spotyka się w naszym kraju wszędzie - najczęściej są one dopływami większych rzek. Niewielkie rzeki bywają bardzo urozmaicone; ich charakter może się znacznie zmieniać nawet na odcinku kilometra. W rzekach zmieniać się mogą głębokość i szerokość cieku, charakter jego dna, stopień zadrzewienia brzegów i ilość wodorostów. Szerokość małych rzek może wynosić od zaledwie kilku kroków do kilkunastu metrów. Latem, gdy woda jest czysta, można niemal w każdym miejscu dojrzeć dno. Niejeden wędkarz popełnia błąd, sądząc, iż płycizny są bezrybne i nie zadaje sobie trudu obławiania takich miejsc. Tok rozumowania jest w takich wypadkach prosty:, jeśli woda jest tak płytka, to z pewnością nie ma w niej ryb. W rzeczywistości woda niejednokrotnie jest głębsza, niż się wydaje na pierwszy rzut oka - w niektórych miejscach może mieć zaledwie kilka centymetrów głębokości, lecz niewiele dalej, metr lub więcej - a ryby są prawdziwymi mistrzami kamuflażu. W małych rzekach można spotkać nadspodziewanie duże ryby, np. okonie o wadze do pół kilograma, dwukilogramowe klenie, sporo małych szczupaków, kiełbie, płocie, jelce, a nawet kilkukilogramowe brzany. Ryby są obecne, ponieważ płytka i szybko płynąca woda jest doskonale natleniona, nawet podczas upałów. Do łowienia w małych rzekach można wybrać jeden z dwóch sposobów. Pierwszy polega na wytypowaniu stanowiska, w którym można spodziewać się ryb i łowieniu stacjonarnym. Woda przelewająca się przez progi na małych rzekach zostaje wzbogacona w dużą ilość tlenu. Ryb nie należy jednak szukać tuż pod zaporą (nie pozwala zresztą na to regulamin), lecz na pierwszym, położonym w regulaminowej odległości stanowisku, w którym mogą przebywać ryby - np. pod nawisami gałęzi. Widok wędkarza łowiącego z platformy ustawionej w nurcie może początkowo płoszyć ryby, lecz zachowanie spokoju i regularne nęcenie niewielkimi porcjami zanęty, pozwala wzbudzić ich zaufanie i zatrzymać na dłużej w łowisku. Po zanęceniu i zarzuceniu małej przynęty, np. białego robaka lub poczwarki, w ciągu kilku pierwszych godzin łowi się na ogół dużo małych ryb - kiełbi, uklej, jelców, płoci, okoni i niewielkich kłeni. Można też wywabić duże ryby - klenie i brzany - z ich stanowisk w wodorostach, trzcinach i w zacienionych miejscach pod gałęziami. Może w tym bardzo pomóc zanęcenie łowiska konopiami, które skłaniają ryby do intensywnego żerowania. Udanych połowów można wówczas oczekiwać nawet w upalne południe, choć większą szansę na ryby przynoszą późne popołudnie lub wieczór. Drugi sposób to namierzanie stanowisk poszczególnych okazów ryb i podawanie im dużych przynęt - np. skórki chleba, kawałka sera lub mielonki, bądź dużej dżdżownicy - na zestawie gruntowym, spławikowym lub wolnej żyłce. Najlepsza pora do tego rodzaju połowów to świt lub zmierzch. Jak znaleźć stanowiska ryb w niewielkiej rzece? Jest to sprawa zdrowego rozsądku - należy szukać miejsc o odpowiedniej sile nurtu, głębokości oraz zapewniających rybom możliwość ukrycia się w wodorostach lub cieniu zwisających gałęzi; najlepiej, gdy jedno miejsce jednocześnie spełnia wszystkie te warunki. Niektóre z odcinków małych rzek bywają jednak np. odpowiednio szybkie, lecz zbyt płytkie, inne - wystarczająco głębokie i zarośnięte, lecz przepływ wody jest w nich minimalny. Na zakolach małej rzeki mogą znajdować się dobre stanowiska. Zależy to od rodzaju brzegu, który może być podcinany lub rozmywany przez nurt. Najlepszych wyników można się spodziewać, jeśli zewnętrzny brzeg łuku jest ostro podcięty i osłonięty od góry gałęziami. Pod nim ryby najchętniej szukają stanowisk. Przynętę zarzuca się z miejsca położonego na wewnętrznym brzegu nieco powyżej łuku. Ujścia małych rzek do większych są bardzo interesującymi łowiskami. Szerokość ich przyujściowego odcinka jest znacznie większa, zaś nurt jest w takim miejscu znacznie głębszy i wolniejszy, co wiąże się z jego słabszym natlenieniem. W niektórych miejscach nurt przy ujściu może być gęsto zarośnięty wodorostami, co nierzadko uniemożliwia wędkowanie. W chłodnej porze roku, gdy zielsko zanika, sytuacja całkowicie się odwraca i w ujściumożna swobodnie zarzucać przynętę, licząc na doskonałe wyniki w łowieniu płoci, kleni i leszczy, które wchodzą do ujścia dopływu, chroniąc się przed znacznie silniejszym nurtem większej rzeki. W czystej wodzie świetnie biorą przede wszystkim klenie - płocie i leszcze żerują bardziej zdecydowanie, gdy toń rzeki jest lekko zmącona. Zaletą łowienia w chłodnych miesiącach jest to, że nie przeszkadza drobnica skubiąca przynętę. Duże leszcze, płocie i klenie łowi się natomiast stosunkowo łatwo, gdyż przy dużo mniejszej ilości naturalnego pokarmu w rzece ryby te chętnie korzystają z każdego wpadającego do wody kąska. By się przekonać, czy określony odcinek małej rzeki wart jest obłowienia, należy najpierw dokładnie się z nim zapoznać. Konieczne jest sprawdzenie, przy którym brzegu przepływa główny nurt - przynętę lepiej zarzucać z przeciwległego, co przy niewielkiej szerokości rzeki nie stanowi problem. Nawet przy niewielkiej głębokości łowiska woda nad główną rynną dna może być znacznie głębsza, osiągając m. Dlatego opłaca się wykonać serię próbnych przepuszczeń zestawu spławikowego, precyzyjnie badając głębokość na trasie jego spływu. Zestaw pokaże przy okazji położenie ewentualnych zawad w rzece, a dokładna ocena głębokości pozwoli umieścić przynętę w wybranej odległości od dna. Korzystna dla wyniku połowów jest obecność kęp wodorostów i pasów trzcin, w których chowa się nie tylko drobnica. Stojąc kilka minut w bezruchu łatwo zauważyć, że woda nie jest całkowicie bezrybna. Dla ryb przebywających w niegłębokiej wodzie wędkarz może być doskonale widoczny i dlatego, jeśli to tylko możliwe, warto urządzić stanowisko wędkarskie pod osłoną nadbrzeżnej roślinności, pamiętając o maskującym ubiorze. Na początek warto spróbować łowić bez zanęcania łowiska, tzn. podać tylko przynętę - np. poczwarkę. białego robaka lub ziarno parzonej pszenicy. Jeśli przez 15-20 minut nic się nie dzieje, nie musi to oznaczać, że w wodzie nie ma ryb. Może to również świadczyć o obecności dużych osobników np. kleni lub brzan, ignorujących przepływające małe przynęty. Należy wówczas podać dużą przynętę w postaci kostki mielonki lub sera. Gdy na haczyku przeważa drobnica i tylko od czasu do czasu łowi się np. średnie płocie, trzeba się uciec do selektywnego zanęcenia łowiska. Drobnicę można odciągnąć od stanowiska, wrzucając bardzo lekka zanętę (namoczony i rozdrobniony chleb), która znoszona nurtem odprowadza ryby w dół rzeki. Jednocześnie w wytypowane miejsce wrzuca się właściwą, cięższą zanętę dla ryb, które są celem łowów. Do łowienia w wodzie o głębokości 0,5-1 m najlepiej użyć możliwie najlżejszego zestawu spławikowego, gdyż wpadający do wody koszyczek zanętowy wywołuje za dużo hałasu. Łowić z gruntu lepiej techniką wędrującej gruntówki, docierającej z przynętą do stanowiska ryb.
Gruba woda tutaj płynąca przyciąga największe ryby w rzece, a urozmaicone dno w tych miejscach gwarantuje dobre schronienie dla ryb. Techniki łowienia Sumy łowię tylko i wyłącznie na przynęty sztuczne, łowiąc zarówno z zacumowanej łodzi, jak i w trolingu obławiając wszystkie ciekawsze miejscówki i fragmenty rzeki, o którychLeszcz nie ma najlepszej opinii - wypomina się mu mnogość ości. I to, że w zanętę często wbijają się stada chudych jak żyletka "podleszczaków".W każdym nowo utworzonym artykule pokaże się wpisany tutaj tekst. Wpisz więc tutaj domyślną treść nowego artykułu lub instrukcję dodawania nowego artykułu dla swojego niektórzy mają doń pretensje o to, że pokryty jest grubą i czepiającą się palców warstwą śluzu. Mawia się o leszczu, że jest rybą słabą, szybko ustępującą w walce. Że lubi się zbierać przy zrzutach ścieków komunalnych, mleczarskich, rzeźnych, a na dodatek bardzo szybko "przesiąka" nieprzyjemnymi to prawda, ale... Ale dotyczy osobników co najwyżej średniej wielkości. Są one przez wędkarzy łowione najczęściej i w największej ilości. Leszcz jest rybą stadną, z regularnością zegarka penetrującą swój rewir. Chętnie zatrzymuje się na długo przy dobrze skonstruowanej zanęcie. Średniaka może łowić każdy, kto choć trochę ma pojęcia o rzece i leszcze niełatwe są natomiast do zlokalizowania, trudno je przytrzymać w łowisku zanętą. Jednak każdy, komu udało się wstrzelić w stado dużych ryb tego gatunku, kto wyjął w ciągu godziny kilka potężnych sztuk - weryfikuje swą opinię o leszczach. Okazuje się, że ryby te potrafią dzielnie walczyć i potargać niepoprawnie skonstruowane zestawy. Umieją wykorzystać każdą niedoskonałość wędkarskiego warsztatu, nerwowość, brak refleksu, zbyt siłowe hole. Trzykilowy leszcz - a dużo ich w polskich rzekach - przynosi satysfakcję najbardziej nawet wymagającemu się potem, że mięso pogardzanej dotąd ryby bywa wyjątkowo smaczne - niektórzy porównują je do prawdziwie delikatesowego karpia. Grube ości przestają przeszkadzać, śluz nie jest tak niemiły, jak u mniejszych osobników. Mitem okazuje się "brudolubność" leszczy - co prawda łowi się je regularnie przy każdym niemal "berglu", zrzucie ścieków komunalnych, ale więcej i większe trafiają się na pełnej wodzie, na nurcie leniwe na pozór ryby po bliższym poznaniu okazują się wyjątkowo wytrwałymi wędrowcami. Okazuje się, że niesłusznie kojarzone były z grubą warstwą mułu i rzecznymi zastoiskami. Leszcz otóż odżywia się przede wszystkim wodnymi bezkręgowcami. Bodaj największą część ich diety stanowią larwy owadów, przede wszystkim ochotkowatych. Te ostatnie z kolei występują masowo w partiach rzeki bogatszych w tlen, a więc po prostu w cienkiej warstwie osadów strefy pełnego, choć niezbyt szybkiego nurtu albo wśród filcowatych pasm glonów na kamienistych przelewach. Na głęboczkach za takimi przelewami można oczekiwać stad leszczy. W rzecznych rynnach o większej głębokości także łowi się duże sztuki - wystarczy dobrze zanęcić i poczekać opinia o leszczach często myli wędkarzy, prowokuje do popełniania błędów. Ileż razy ujrzeć można na ostrogach większych rzek ludzi z ciężkimi gruntówkami podających zestawy na spokojną wodę w dole rzeki. Owszem, zdarza się, że złowi się na tak zarzuconą wędkę jakiś średniak, który odbił od stada w poszukiwaniu żeru, zdarza się, że podejdzie ich kilka zwabionych smakołykami z zanęty. Generalnie jednak łowi się wówczas leszcze na nieleszczowych ostróg mogą być jednak dobrymi łowiskami. Z reguły więcej ryb znajdzie się na napływowej stronie główek - głównie w niezbyt szerokim pasie nurtowego cienia, gdzie odkładają się namuły i gdzie żyją organizmy stanowiące leszczowe menu. Strona zapływowa także okazać się może ciekawym łowiskiem, ale raczej w partiach wody równomiernie płynącej, czyli w rynnie tworzącej się u szczytu każdej niemal jednak rezultaty miewają wędkarze, którzy natykając się na szereg główek, moszczą sobie stanowiska pomiędzy nimi, na odcinkach, gdzie nurt zbliża się do brzegu lub biegnie prostą rynną równolegle do takiej rynny jest najważniejszą sprawą przy łowieniu leszczy. Wielu wędkarzy, szczególnie amatorzy gruntówki z ciężkim ołowiem dennym, zarzucają zestawy "byle dalej". Często przerzucają leszczowe stanowiska, łowią na "pustych" płyciznach. Najgorsze jest to, że od stanowisk dobrze żerujących ryb dzieli ich przynętę dosłownie kilka metrów. Być może w ciągu łowów raz, może nawet kilka razy, trafią przypadkiem w leszczową rynnę i wyholują sztukę czy dwie, ale - niestety - będzie to czysty przypadek, fuks, zrządzenie losu. Łowiący z ciężkim ołowiem twierdzą, że przestawianie zestawu przy tej technice jest niełatwe, że zbyt częste zarzucanie powoduje płoszenie się ryb. I prawda - nie sposób ryb nie płoszyć wrzucając do wody kilkusetgramowe pecyny ołowiu. Ale nawet ciężkozbrojny grunciarz może przed rozpoczęciem łowienia w prosty sposób poznać strukturę dna w zasięgu rzutu, może też dobrać właściwie ciężarek - uwzględniając odległość, siłę prądu, głębokość łowiska. Ciężka gruntówka może okazać się wędką pełną finezji, jeśli tylko wybierze się najlżejszy z możliwych kawałek poznać dno w zasięgu rzutu - co zastępuje sondowanie, bez którego nie potrafi się obyć żaden przyzwoity spławikowiec - wystarczy na koniec zestawu założyć niewielki (relatywnie oczywiście) gruszkokształtny ciężarek z oczkiem. Kilkanaście zarzuceń i wolne ściąganie "sondy" pozwoli na bardzo dokładne zlokalizowanie wszystkich dołków, wypłyceń oraz na opukanie każdego niemal fragmentu rynny. Dzięki temu i zanętę będzie można wrzucić we właściwe miejsce i przynętę podawać w sposób przemyślany, leszcze lubią przemierzać rzekę z dokładnością przedwojennego pociągu, to przecież nie zawsze penetrują wyłącznie śródrzeczne rynny. Czasami wypływają na płycizny, niekiedy wpadają na kilka chwil na niezbyt odległe od nurtu zastoiska. Miewają momenty, w których zbliżają się do brzegu albo odrywają od dna i żerują w pół wody czy spławiają się na powierzchni. Z rzadka w nietypowych miejscach potrafią zadomowić się na dłużej, osobliwie w zatokach rzecznych z wstecznymi prądami, za główkami w miejscach pełnych zawirowań i nakładających na siebie, mieszających się strugach nurtu. Warto więc poznać ich rozkład dnia i umieć odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego można je znaleźć w tych akurat miejscach. Leszcze, jak większość ryb, miewają sezonowy "rozkład jazdy" - gdzie indziej przebywają na wiosnę, gdzie indziej w pełni sezonu, gdzie indziej z rana, w dzień, w nocy...Jednakże doświadczony, otwarty na rzekę i ryby wędkarz jest w stanie - z dużą dozą prawdopodobieństwa - przewidzieć, gdzie w danej chwili, przy danej pogodzie, stanie wody i innych okolicznościach przebywają leszczowe dużej rzece leszcze stają się celem wędkarskich wypraw dopiero w maju, a więc sporo później niż jaź czy płoć. Ryby te zaczynają się trzeć dość późno, kiedy temperatura w rzece przekroczy 13oC. Szczyt tarła przypada na okres, gdy temperatura wody na podtopionych przez przybór, zarośniętych płyciznach ustali się na poziomie 16-19 populacja leszcza wyciera się partiami - już w pierwszym tygodniu maja można złowić przy brzegach większe ryby wygłodniałe po odbytych godach. Ale jeszcze do połowy czerwca zalane wierzbowe zarośla trząść się będą od leszczowych karpie codzienne - jak nazwał je Władysław Strzelecki we wspaniałej książce "Wędkarz i rzeka" - mają przed przystąpieniem do tarła krótki okres aktywności żerowej. Są po prostu żarłoczne i tracą na tydzień czy dziesięć dni swą stadną przemyślność, z której słyną latem czy wczesną jesienią. Gromadzą się w pobliżu miejsc zdatnych do odbycia godów i rzucają się na każdą podaną przynętę. Wzdłuż wierzbowych zalewisk, na przybrzeżnych spowolnieniach, głębokich na półtora do dwóch metrów zamuliskach bobrują w dnie wielkie tym czasie pierwsze partie oddają się już miłosnym uniesieniom, zaś inne "turnusy" zmierzają wzdłuż brzegów do amorycznej będzie trudno uważnemu wędkarzowi odnaleźć trasy wiodące leszcze na tarło, choć być może szukanie tych szlaków nie jest specjalnie etyczne. Choć przecież leszczy u nas dostatek, duże rzeki pełne są trzymających się swoich rewirów stad. Ale właśnie na rzekach większych nie powinno sprawić problemu znalezienie miejsc, gdzie gromadzić się będą - także żarłoczne nad wyraz - potarlane są wówczas zmordowane, przez tydzień, niekiedy dwa odpoczywają w miejscach o wodzie niemal stojącej, w przybrzeżnych dołach o dnie pokrytym grubszą warstwą namułów. Wybierają plosa za główkami, głęboko wcinające się w wysokie burty ostre zewnętrzne łuki, trzymają się wolno płynących odcinków wzdłuż spadów obok wysp, usadawiają się w zastoiskach na wylotach łach. Po kilkudniowym wypoczynku i nabraniu sił, wyruszą ku swym późnowiosennym zejścia wód, na dobrą sprawę do janówki, wykorzystywać będą podwyższony stan rzeki i trzymać się w pobliżu brzegów. Opuszczą zastoiska i zgodnie ze swoją naturą, wybiorą równy odcinek rzeki o niezbyt śpiesznym nurcie, który przeczesywać będą zmierzając pod prąd rozwiniętą tyralierą. Osiągnąwszy jego skraj spłyną pośpiesznie w dół rzeki, by ponownie rozpocząć przeszukiwanie wytartych osobników wpłynie do łach, które stają się przepływowe wyłącznie w okresie przyborów. W czasie, gdy woda w nich stoi, bujnie rozwija się tam życie bezkręgowców, odkłada muł, w którym żyją larwy owadów i skąposzczety w większej na ogół liczbie aniżeli w korycie wiosenne leszcze w rzekach - zarówno tych dużych, średnich, a także w zupełnie niewielkich - trzymają się tzw. kantu o głębokości 1,2 - 2 m, niezbyt odległego od brzegu uskoku dna ku płaskiej warto podawać nieco dalej niż w przypadku polowania na jazie, poza miejsca, w których w pełni lata stawiać się będzie wędkarskie stołeczki. Szczególnie dobrymi stanowiskami okazać się mogą wszelkie luki między krzakami wierzby, granice nurtu u szczytu zwalonych drzew, kamiennych czy ilastych cypli wrzynających się w rzekę. Wzdłuż kantu poruszać się będą stadka wytartych już leszczy, wzdłuż niego płynąć będą na gody bardziej ciepłolubne osobniki. Wiosenny kant jest także najlepszym miejscem do zasadzenia się na leszcze na rzekach mniejszych, w których duże ryby w sporych ilościach pojawiają się wyłącznie wiosną podczas wędrówki na tarło i w czasie powrotu po odbytych rzeki, w których latem łowi się wyłącznie drobiazg lub szuka dołów zamieszkałych przez kilka większych ryb, wiosną stają się istną promenadą. Są z reguły płytsze od rzek, w których znajdują ujście, wylewają na łąki, pola, zalewają olsy, grądy i łęgi. Woda na zalanych płyciznach ogrzewa się znacznie szybciej niźli w rzekach zapraszają więc wyższą temperaturą wiele gatunków ryb, także leszcze, które potrafią w swej tarlanej wędrówce zajść bardzo wysoko. W dopływach Bugu i Narwi spotyka się je nawet kilkadziesiąt kilometrów w górze dopływów. Żerują przez cały czas. Posuwają się blisko brzegów, często odpoczywają w niewielkich zastoiskach położonych w pobliżu kantów. Niekiedy wrzynki takie mają 2-3 m kwadratowe i metr partie wytartych leszczy dość długo pozostają w rzeczkach, w których odbywały gody. Wybierają podobne stanowiska, jak w większych ciekach. Są to jednak chwilowe rewiry żerowiskowe. Liczące kilkanaście, czasem kilkadziesiąt osobników stadka dają się stopniowo znosić coraz niżej, by w momencie przedletniego spadku dużej wody znaleźć się w pobliżu średnie, takie jak na przykład Pilica, Pisa, Wisłoka, Noteć, Biebrza, a także rzeczki niewielkie, ale głębsze i mniej podatne na wahania stanu wody, mają swoje populacje leszczy. Trzymają się one niemal wszystkich głębokich odcinków o równym, spowolnionym uciągu, żerują wzdłuż wysokich burt na zewnętrznych łukach, zadomawiają w głęboczkach przed i za spiętrzeniami wzniesionymi ręką człowieka. Każdy zbiornik zaporowy, bez względu na to, czy jego powierzchnia liczona jest w kilometrach kwadratowych, w hektarach czy w arach, posiada swoje leszczowe tygodni po tarle leszcze lokują się na odcinkach rzek, w których pozostaną do późnej jesieni. Niektóre stada już na przełomie maja i czerwca zasiedlają swe letnie rejony. Zaczynają "kursować" w nich z regularnością godną kolei brytyjskich. Aktywne żerowanie rozpoczynają o brzasku, kiedy niebo na wschodzie zaczyna jaśnieć, płonąć porannymi zorzami. Zbliżają się wówczas do brzegów, wpływają na spowolnione, lekko zamulone płycizny, penetrują kanty, faszynowe materace przygniecione kamiennymi opaskami i wsteczne prądy za ostrogami oraz naturalne zatoki. Z reguły jednak nie oddalają się zbyt daleko od dni bezchmurne pozostają na tych stanowiskach do chwili, gdy słońce pożółknie nad horyzontem, przy niebie zachmurzonym ich odejście jest nieco krótsza lub dłuższa przerwa w dzień się budzi na dobre, kiedy wiatr zaczyna marszczyć wodę i rozwiewają się mgły, wędkarze mają szansę, by zaobserwować wspaniałe zjawisko spławiania się leszczowego stada. Nad powierzchnią leniwie toczącej swe wody rzeki zaczynają się pokazywać ryby. Nie chlapią się jak wiele innych gatunków. Niemal bezgłośnie wynurzają nad wodę swe ciało, niekiedy prezentują się niemalże w całej okazałości, czasami pokazują jedynie płetwę grzbietową i niewielki odcinek "pleców". Bodaj najbardziej masowe spławy udawało mi się zaobserwować podczas mglistych poranków, w momencie, w którym poranna bryza zaczynała strzępić oponę spławiania leszcze podobno nie żerują, niemniej dla wędkarza zaobserwowanie ich powierzchniowego baletu jest niezmiernie ważną informacją. Spławy otóż odbywają się w pobliżu żerowisk lub wręcz nad nimi. Bardzo często, natychmiast po ich ustaniu, następuje drugie poranne żerowanie - nieco już oddalone od brzegu. Ryby penetrują skraje głębokich dołów i rynien, posuwają się po kantach i blatach. Znajdują się wciąż w zasięgu przepływanki i mocniej obciążonej przystawki. Żerowanie trwa do osuszenia traw, do zejścia rosy. Później leszcze odchodzą od brzegu, ustawiają się w korycie i co pewien czas tyralierą przeczesują swój dzienny rewir. Czynią to jednak leniwie, niespecjalnie starannie, aczkolwiek prowadzony z przytrzymywaniem zestaw bolonki czy powiewający w nurcie długi przypon denki z pewnością sprowokuje leszcza do zainteresowania się omawianego gatunku miewają też dość często południowy napad apetytu. Nie spotyka się go tylko w okresach wyjątkowych i długotrwałych upałów. W dni o średniej czy niższej temperaturze leszcze ożywiają się na godzinę, półtorej, w momencie, gdy słońce stoi najwyżej. Żerują głównie w znów następuje trzy godziny przed zachodem słońca leszcze znów nabierają chęci na jedzenie. Bardzo wolno zbliżają się ku brzegom. Na bezludnych i spokojnych odcinkach rzek tuż przed zmierzchem zajmują poranne stanowiska. Znikają z nich jednak jeszcze przed zapadnięciem nocy można złowić leszcze największe, choć i średniaki dają się niekiedy skusić na dobrze podaną przynętę. Nie oddalają się zbytnio od swych wieczorno-porannych stanowisk, bowiem jak każde sympatyczne stworzenie są leniwe i wygodnickie. Dlatego też - jeżeli celem nocnej wyprawy są właśnie one - nie ma sensu ciężkiego zestawu gruntowego czy lżejszej "pikerowej" denki posyłać daleko na wodę. Wystarczy podać go na kant, na skraj materaca, w pogranicze spokojnej wody i należy się jednak spodziewać częstych i wygodnictwo leszczy może być wykorzystane przez wędkarza. Cały, misternie ułożony przez naturę rozkład jazdy leszczowego stada może zostać zakłócony przez przemyślność ludzką. Wystąpią co prawda momenty gorszego żerowania, ale da się ryby przytrzymać przy brzegu i w stanowisku, jeżeli z głową i z dobrym smakiem zanęci się łowisko. Dwie rzeczy będą wówczas najważniejsze - zanęta musi trafiać w rybie gusta oraz musi być podana dokładnie na trasie leszczowej wędrówki żerowiskowej...Niechcący jednak, mimochcąc, zupełnie jak leszcze, weszliśmy wraz z Czytelnikami w okres letni. Ryby opisywane w tym rozdziale takie właśnie są, powolne, unikające nagłych zmian, zmieniające się na raty, partiami czy jak kto woli "turnusami". Niektóre już w czerwcu żyją letnim rytmem, podczas gdy inne dopiero wchodzą w tarło, niektóre wychodzą już z dopływów, podczas gdy inne dopiero zbierają się przy ich ujściach...LatoDobrze podana zanęta może znacznie zaburzyć rozkład dnia i zmienić stałe trasy leszczowego stada. Nie trzeba zaopatrywać się w kilogramy firmowych mieszanek i prowadzić eksperymentów, by się o tym dowiedzieć. Wiele średnich i dużych rzek zanieczyszczane jest przez ścieki komunalne. I każdy ich wylot staje się leszczowym łowiskiem dla dziesiątek wędkarzy niewrażliwych na przykre zapachy. Nie chcę tutaj poszukiwać motywacji ludzi, którzy w śmierdzących ujściach kolektorów łowią ryby, faktem jest, że łowią skutecznie. Poziom ochrony środowiska w naszym kraju długo jeszcze będzie stał na zatrważającym poziomie, dlatego przy "berglach", "śmietnikach", "smródkach" - takie wdzięczne miana nadali ściekom wędkarze - spotykać się będzie przez całe lato gromadki stałych większy zrzut komunalnych nieczystości ma swoje leszczowe stado, ba, kilka innych ławic kilka razy dziennie wpada tu na żer. A jest po co - wszak przez zlewozmywaki niewielkiego nawet miasteczka przepływa dziennie masa jadalnych resztek z ludzkich stołów. Leszcze na tych resztkach rosną znakomicie - to właśnie tu regularnie padają wędkarskim łupem osobniki liczące sobie dwa, dwa i pół czy więcej na stałe zadomawiają się w miejscach, hm... stale zanęconych...Zdarzają się dni, że kilkunastu bywalców berglowych stanowisk, często siedzących tuż koło siebie, ramię w ramię, wyławia z zapaskudzonej wody kilkadziesiąt czy wręcz ponad setkę kilogramów bowiem leszcze podczas lata niewytłumaczalne napady żarłoczności. Nieczęste są to dni, ale długo krążą potem po brzegach opowieści o leszczowym szaleństwie. Ryby te w takie dni łowią się na wszystkie wędki postawione na trasie ich wędrówki - dzwonią dzwoneczki gruntówek, pikają szczytówki "pikerków", podskakują bombki na przystawkach i nikną pod wodą spławiki przepływanek. Ktoś, kto trafi nad wodę w taki dzień, a na dodatek dołączy do sprzyjających okoliczności trochę wędkarskiego i kunsztu, będzie potem długo mógł wspominać niesamowite chwile leszczowego nie potrafi racjonalnie wyjaśnić istoty tego zjawiska, tym bardziej że zdarza się ono zarówno podczas upałów, jak i w dni pochmurne, w czasie bezwietrznej pogody i przy porywistych wędkarz, który natknął się na leszczowe szaleństwo, wie, że ryby te niemal przez cały dzień żerują w strefie brzegu i na spadzie do pierwszej rynny sródrzecznej, że przerwy w pobieraniu pokarmu bywają krótkie, zaś brania pełne są gwałtowności i rzadko kiedy ryby wypluwają nawet najbardziej oporne przynęty. Ale dni takie są marzeniem, śni się o nich, pożąda, jednak najczęściej rzeka wita nas zwyczajnym zachowaniem ryb... Stan wody na rzekach mniejszych latem jest zazwyczaj znacznie obniżony. Leszcze występują stale jedynie w głębszych, wolno toczących swe wody. Stada nie są liczne. Składają się z kilkunastu, rzadziej z kilkudziesięciu osobników o podobnej wielkości. Do gromadki równolatków "przykleja się" kilka ryb większych i parę wybierają sobie stałe rewiry, które przeszukują starannie według rozkładu dnia wspominanego wyżej. Miejsca te znane są doskonale wędkarzom mieszkającym nad tymi rzekami, ale i przyjezdnemu nietrudno je głębokie na półtora do dwóch metrów rynny o jednostajnym nurcie przylegające do strefy spowolnień, biegnące wzdłuż głębszych zatoczek i wrzynek z wstecznymi prądami, plosa o bardzo nieznacznym uciągu są zazwyczaj przez leszcze odwiedzane. Nie oznacza to jednak, że wystarczy wypatrzyć właściwe miejsce - leszcze bowiem, wbrew utartej opinii podkreślającej ich gnuśność, są rybami kilkakrotnie w ciągu doby zmieniającymi swoje stanowiska, czasami dość odległe od zachowują się na rzekach średnich, dużych i tych wielkich, z tym że wszystko odbywa się w innej skali. Ale na rzekach małych i dużych oznacza to konieczność wyczekiwania, zmieniania metod, starannego przypatrywania się jednak, kto pozna dobowy rytm bohaterów tego rozdziału, będzie szukał ich tam, gdzie powinny przebywać. Niewielu doświadczonych wędkarzy będzie stawiać przystawkę przy brzegu w samo południe, mało który łowca leszczy wyrzuci zestaw gruntówki daleko od brzegu o świcie i o zmierzchu. Mało który będzie się spodziewał natychmiastowych brań tuż po leszczy wie, że ryby te żerują cały czas znajdując się w ruchu, że do zanęty dojdą prędzej czy później, zaś cała sztuka polegać będzie na tym, by stado zatrzymać na dłuższy czas w zawodowych rybaków leszcze mają opinię ryb przemyślnych i mądrych. Poza okresem zimowym, gdy łowione są w wielkich ilościach w ostojach, wcale nieczęsto wpadają w matnie sieci. Jest ich w rzece najwięcej, więc rzadko który zaciąg leszczy nie przynosi, ale jest to ilość nieprzystająca do liczby tych razy zdarzało mi się wypływać z rybakami i widziałem na własne oczy, jak ogromne stado leszczy umykało przed spływającą drygawicą, kiedy kilka ryb zaczynało się trzepotać w jej okach. Szły wierzchem - w dół i na boki - niezbyt śpiesznie, bez nieprzytomnej paniki. Za to skutecznie nad wyraz. Co widać było po grymasie złości na rybackich twarzach i słychać w wiązankach, które słali za umykającym stadem rozsierdzeni także muszą się liczyć z mądrością leszczowej zbiorowości. Ryby te nie są co prawda tak ostrożne jak klenie czy jazie, tak podejrzliwe jak bolenie, jednak zbyt głośne zachowanie czy niemądry hol mogą spowodować długą przerwę w braniach. Leszcze nie odejdą w panice jak płotki, nie zemkną na środek rzeki jak brzany, ale odsuną się, spłyną kilkanaście metrów w dół rzeki i nie będzie łatwo ponownie zachęcić je do dużych rzekach do ulubionych stanowisk należą wszelkiego rodzaju ostrogi. Jakże często wędkarze ustawiają się na ich szczytach i podają swoje zestawy w dół rzeki, na skraj nurtu lub w zawirowania i wsteczki za główkami... Tymczasem najbardziej doświadczeni łowcy leszczy lokują się chętnie u postawy główki a przynętę podają na stronę napływową, w głębokie na 2-3 m spowolnienie przed ostrogą. Bardzo często właśnie takie miejsce jest najbardziej obfitym żerowiskiem. Przed główkami nurt zwalnia, tworzą się prądowe cienie, warstwy wody niemal stojącej przy samym dnie. Niezbyt grubą warstwą zalega tutaj muł, a leszcze - znów wbrew utartej opinii - wcale nie przepadają za zanadto głęboką warstwą osadów. Podobnie jak większość organizmów wchodzących w skład ich pożywienia, wolą cienką ich warstwę - lepiej natlenioną, obmywaną i czyszczoną z lżejszych drobin przez nieśpieszny przepływ. Nurt nanosi tutaj wciąż nowe szczątki organiczne, które wykorzystywane są przez bezkręgowce, trawione i wydalane. Ot, zwyczajna przemiana materii, pokarmowy łańcuch. Materia wydalona jest lekka, natychmiast więc porywa ją woda. Można więc by rzec, że jest na napływie zdrowo, czysto i przewiewnie. A przede wszystkim obficie pod względem pożywienia. Tutaj także zatrzymuje się zanęta - a ta przy łowieniu leszczy ma ogromne więc przejdziemy do jesieni leszczowego stada - znowu mimochcąc, bez wyraźnej granicy, płynnie jak bohaterowie tego rozdziału - warto by się zająć szczegółowiej jadłospisem naszych karpi wędkarzy dziwi się niepomiernie faktem, że leszcze ustawiają się często nad zalanymi przez 2-3 metrową warstwę wody kamieniskami. Niepotrzebne to zdziwienie - pomiędzy kamieniami odkłada się muł, wśród kamieni żyją - w czystych rzekach - kiełże, dorastające do 2 cm skorupiaki, takie "niby-raczki" uwielbiane przez wszystkie ryby spokojnego żeru. Można ich używać jako przynęty od kwietnia do cały rok natomiast można na haczyk zakładać po kilka ośliczek, spłaszczonych skorupiaków występujących na kamieniach i wśród butwiejących szczątków - mimo gęby przystosowanej do połykania dość dużych kęsów - bardzo chętnie odcedzają z mułu i pożerają drobne organizmy, na przykład rureczniki, znane hodowcom ryb akwariowych pod nazwą jednak lubianym pokarmem leszczy są larwy owadów występujące w osadach dennych. W leszczowych wnętrznościach można znaleźć ogromne ilości larw ochotkowatych, dlatego też każde miejsce ich obfitego występowania chętnie odwiedzane jest przez ryby. Znakomitą przynętą mogą okazać się larwy chruścików, wodne pędraki obudowujące się domkiem z piasku, resztek roślinnych, fragmentów muszli. Domek ten chroniący delikatny odwłok larwy nie jest żadną przeszkodą dla posiadającego silne zęby gardłowe leszcza. "Kłódki", bo tak ochrzcili larwy chruścika wędkarze, połykane są przez bohaterów rozdziału wraz z równie chętnie połyka także larwy jętki, ważki, widelnicy, zabarwicy oraz komarnicy. Wymieniam te stworzenia jednym tchem, bowiem wędkarzowi nie jest potrzebna umiejętność ich rozróżniania, wystarczy świadomość, że leszcze zjadają wszystko, cokolwiek się w rzecznym mule przez cały wrzesień leszcze żerują na letnich zasadach. Wyjątkiem bywają tylko gwałtowne załamania pogody wieszczące nadchodzącą jesień. Jednak jeśli miesiąc jest pogodny, to aktywne żerowanie przenosi się na nie są wyjątkiem - jak wszystkie ryby pragną pod koniec ciepłego sezonu najeść się na zapas, nagromadzić w postaci tłuszczyku zasób energii, która pomoże przetrwać chłodną porę roku. Żerują więc aktywnie. Jest jednak pewna różnica między rozkładem dnia z środka lata, a planem leszcze dużo częściej pojawiają się na płyciznach, szczególnie podczas październikowych ociepleń. Jak zwykle nie oddalają się nazbyt od sródrzecznej rynny, nadal bobrują w kantach, ale bardzo często i raczej w pierwszej połowie dnia wychodzą na wypłycenia. Na mniejszych rzekach warto ich szukać w środku koryta - na prostych odcinkach za pierwszą rynną z reguły takie wypłycenia występują. Na rzekach większych każda dłuższa rynna o spowolnionym uciągu bywa przez leszcze odwiedzana. Każdą więc sąsiadującą z nią płyciznę o niezbyt śpiesznym prądzie obszukują nasze karpie codzienne. I są to najczęściej ryby spore, a nawet wybitnie październiku na spinningistów uganiających się za jaziem i kleniem czekają niespodzianki. Na wodzie nie głębszej nad metr w maleńkie woblery, miniaturowe obrotówki potrafi uderzyć potężny leszcz. W ciągu ostatnich lat kilkakrotnie przekonany byłem, że mam jazia na złoty medal - pobicie bywało silne, pierwsze chwile holu fascynujące, błysk ryby pod powierzchnią przyprawiał o drżenie kolan... Dopiero po kilku minutach okazywało się, że mam na wędce nie jazia, a trzykilogramowego leszcza zapiętego na trzech grotach albo wręcz z całą przynętą w czeluściach trąbkowatego pierwszych długotrwałych chłodów, które mogą się zdarzyć w październiku, częściej na początku listopada, leszcze żerują bardzo chimerycznie i wyprawy na nie przypominają wędkarskiego totka. Jednak i w grach losowych obowiązują pewne reguły... Otóż leszcz z zimnej wody częściej daje się skusić w pierwszej połowie dnia, niekiedy w samo południe. Kiedy słońce zaczyna swój lot ku horyzontowi na zachodniej stronie, ryby gdzieś się zapodziewają. Najczęściej zmierzają do głębokich dołów o minimalnym uciągu, w których letnie stada zbijają się już w zimowiskowe wyprawy stają się coraz rzadsze i coraz krótsze, choć przecież zdarzają się nawet w środku najmroźniejszej zimy. Niektóre plosa, w których gromadzą się spore ilości leszczy, zamienią się niebawem w jeszcze bardziej zatłoczone zimowiska, niektóre jednak są tylko przejściowymi schronieniami. Bywają zbyt płytkie, nie dają rybom poczucia bezpieczeństwa, są niezbyt zasobne w pożywienie, leżą w strefie wyjałowionej z "przejściówek" jest sporo w mniejszych rzekach, dużo ich także w rzekach średnich. Można je nazwać etapami, etapami na szlaku przedzimowego spływu do rzek większych oraz do cofek zbiorników zaporowych. Niektóre stada rozpoczynają tę wędrówkę pod koniec października, inne schodzą w dół w ostatnich dniach listopada. Nie ma to wiele wspólnego z masowym ciągiem ryb wędrownych - poszukiwanie zimowiska trwa niekiedy przez kilkadziesiąt dni, częste są zatrzymywania się pod drodze w zasobnych w pokarm okolicach. Czasami leszcze przypominają sobie o letnich obyczajach i żerują kilka razy w ciągu dnia, znów pracowicie przeorując dno w poszukiwaniu się to jednak na ogół dalej od brzegu, gdzieś w środku koryta, w strefie, w której ryby czują się bezpieczniej, gdzie ni człowiek, ni zwierzę nie będzie zakłócać ich zdarza się przedzimowa wędrówka pod prąd. Dzieje się tak na rzekach przegrodzonych spiętrzeniami. Pod jazami, zaporami zimują ogromne rzesze ryb, które przypływają tutaj z dużych odległości. By się znaleźć w głębokim, dobrze natlenionym plosie pod tamą, leszcze potrafią późną jesienią przepłynąć nawet pięćdziesiąt i więcej widać z opisu jesieni, także i w zimę leszcze wchodzą partiami. Niektóre siedzą w zimowiskach już w pierwszych dniach listopada, inne zbierają się w nich dopiero w grudniu. Zima dla łowców leszczy nie jest łaskawa. Odnalezienie zimowiska w rzece jest niezwykle trudne, dotarcie do niego jeszcze trudniejsze. Natomiast łowienie w zimowych ostojach - nieetyczne i sprzeczne z kolegów oburza się na takie postawienie sprawy. Protestując wywołują do tablicy zawodowych rybaków, którzy właśnie w zimie i właśnie z zimowisk wyławiają ogromne ilości tych ryb. Lecz rybactwo nie jest sportem, na sportowość wędkarstwa - w angielskim, nie zaś w "wyczynowym" znaczeniu tego słowa - powołujemy się natomiast prawie wszyscy. Zachowujmy się więc przyzwoicie, fair, sportowo i nie łówmy leszczy w ciepłych zim można z rzadka znaleźć te ryby na przylegających do ostoi wypłyceniach o dwumetrowej głębokości, w głębokich i raczej odległych od brzegu powolnych rynnach. Podczas ociepleń pojawiających się po trzaskających mrozach warto też obłowić krawędzie lodu. Tworzą się one na pograniczu nurtu i spokojnej wody, a więc w strefie, którą leszcze niekiedy odwiedzają podczas rzadkich, zimowych wędrówek jednak przeznaczyć miesiące zimowe na łowienie innych ryb, a może wręcz należy odpuścić sobie rzeki nizinne. Jeżeli nie ma się temperamentu trociowego i nie jeździ się na Pomorze, lepiej zimą szukać ryb w jeziorach lub w zbiornikach zaporowych o stałym poziomie wód. Rzeka bywa niebezpieczna, nawet na spokojnych zastoiskach lód miewa różnorodną grubość, odmienną spoistość i inny stopień zanęta, robak...Łowienie leszczy wymaga dobrej pamięci i sprawnego kojarzenia własnych obserwacji. To także znajomość rozkładu dnia leszczowego stada. Z własnymi spostrzeżeniami warto też konfrontować wiedzę książkową i tę czerpaną z wędkarskiej prasy. Wędkarz chcący się zasadzić na leszcza szuka więc miejsca lekko zamulonych o niezbyt bystrym przepływie. Wystarczy przyjrzeć się budowie ciała tej ryby, jej wysuwającemu się ku dołowi trąbkowatemu ryjkowi, by pojąć jej tryb życia, zrozumieć dlaczego wybiera takie a nie inne stanowiska. Wystarczy też pamiętać o tym, że leszcze zawsze gromadzą się tam, gdzie znajduje się obfitość pożywienia. Dla żarcia potrafią zrezygnować z rozkładu dnia, wpłynąć w miejsca rzadko odwiedzane. Stara wiślana prawda mówi, że łowienie leszczy bez zanęty nie ma sensu. I tak jest naprawdę. Leszczowe stado prędzej czy później natknie się na pojedynczego robaka postawionego na jego trasie. I co? Połknie go jeden jedyny leszcz, pozostałe kontynuować będą swoją orkę, pójdą pod prąd, dotrą do krańca rewiru, spłyną i za kolejnym "nawrotem" znów może jakiś pojedynczy osobnik zapnie się na zatrzymać leszczowe stado na dłużej, jeżeli dość obficie zanęci się stanowisko i jeśli po pierwszych braniach dorzucać się będzie co pewien czas niezbyt wielką porcję dobrze skonstruowanej być ona dość ciężka, aby prędko osiągała strefę dna i nie ściągała w łowisko drobnicy. Powinna być odpowiednio spoista, by kule nie rozbijały się po uderzeniu o powierzchnię wody czy dno. Muszą się one rozkruszać pod wpływem nieznacznego prądu, smużyć i pobudzać apetyt. Winny zawierać około 20 procent komponentów o dość grubej frakcji - mogą to być całe płatki jęczmienne, owsiane, kasze i śruty albo markowy rzeczne nie będą się kręcić po łowisku w poszukiwaniu drobin pokarmu, aby się zatrzymać, stado musi natknąć się na coś godnego uwagi. Warto więc do "wegetariańskiej" mieszanki dodać nieco "potraw mięsnych", a więc siekanych dżdżownic, zanętowych białych robaków, larw ochotkowatych...Mimo że leszcze lubią pokarm pochodzenia roślinnego, to jednak ich naturalnym pożywieniem są głównie wodne bezkręgowce. To właśnie ich szukają w osadach dennych, do ich odcedzania natura wyposażyła je w trąbkowate ryjki. Najlepsze efekty w rzekach osiągają przede wszystkim ci koledzy, którzy łowią na przynęty zwierzęce. Z wiosny najlepszy będzie czerwony robaczek, latem biały, jesienią pęczek ochotek. Niezłe mogą być fragmenty mięsa z małży, ślimaków, oraz wszystkie larwy owadów przebywające do przeobrażenia w szczególnie na śródrzecznych stanowiskach, będą założone na hak duże dendrobeny oraz rosówki. To właśnie one potrafią przynieść medalowego w dobrze zanęconym łowisku stosować można przynęty roślinne - od pęczaku, gotowanej pszenicy, płatków, po ciasta i kaszę technikiW kwietniu łachy są niczym rzeki z prawdziwego zdarzenia. Niemałe, bystre, kręcące wśród zatopionych drzew, krzewów, sięgające burt, niekiedy nawet wylewające się w łąki. Z reguły omijane są przez większość wędkarzy przyjeżdżających z miasta. Ludzie szukają - jak w pełni lata - "samej rzeki". Czasem tylko zbliża się do nich doświadczony łowca płoci czy jazi. Jedynie miejscowi stają się do końca przyboru zaprzysięgłymi fanami łach. Wiedzą swą, sąsiedzkim traktowaniem wody nie zwykli się dzielić z przybyszami. Nagabywani o wyniki pogardliwie wydymają usta, wzruszają ramionami i mówią:- E tam, nic nie bierze, płoteczka czasem skubnie, badziewie. Ja tak tu stanął, ot, pogapić się...Tymczasem w łachy gna niekiedy ryby z całej rzeki - to ruchliwy, uaktywniony kwietniowym ciepełkiem narodek. Porzuca chętnie wyjałowione przez zimę śródrzeczne stanowiska i napędzany przez hormony odwiedza miejsca dotąd niedostępne. Dwie sprawy determinują te ciągi - głód i seks. W łachach, latem zamulonych, rozgrzanych, kwitnie bujnie biologiczne życie. Larwy owadów, wodne bezkręgowce, mięczaki, mnóstwo roślinnych resztek - choćby niewiarygodna ilość nasion... Jest w czym wody porywa osiadły muł, odkłada cienką warstwę na spowolnieniach, na kantach i blatach, na pograniczach prądu. Do tych miejsc ściągają wiosną leszczowe wyprawy na łachy muszą gwarantować wędkarską mobilność. Ryb trzeba szukać, kiedy więc brania ustaną należy zmieniać miejsce. Oczywiście nęci się i w kwietniu, ale drobnymi porcjami, nadzwyczaj oszczędnie. Wyprawy z masą sprzętu, tymi wszystkimi michami, wiadrami, stołkami i kompletem wędzisk - co się czasem widuje - nie mają żadnego sensu. Jest coś takiego w wiosennej rybie, że miejsca nie potrafi zagrzać nawet nad dnem gęsto obsianym najatrakcyjniejszą sam wyglądam jak karykatura przyciężkiego spinningisty - wodery (bo często przełazić trzeba przez wodę), lekka kapotka, którą zdjąć można, gdy przyjdzie chwila upału, torba ze stelażem krzesełeczka, stać ...
Oferta łowienia z przewodnikiem na rzece Wisła (pakiety wędkarskie z przewodnikiem). Termin: 25-26.05.2024, 15-16.06.2024, 06-07.07.2024, 10-11.08.2024, 14-15.09.2024. Czas trwania: 2 dni. Dojazd: we własnym zakresie (samochód prywatny) lub ewentualny transport z przewodnikiem z Warszawy. Ilość uczestników: od 2 do 6 osób (przy 2
Jeżeli chodzi o pewne gatunki - to główna zasada mówi, że leszcz będzie tam gdzie woda jest w miarę głęboka i wolna od roślinności, wyjatkiem jest okres tarła (gdy leszcz podchodzi blisko brzegu). Tak więc szukać go najlepiej jest na wodzie głębszej, często głębokiej. Jako płochliwa ryba unika on mocnej presji, więc spore zarzuty, zwłaszcza na rozleglejszych łowiskach to podstawa. Czasami nawet 100 metrów wchodzi w grę. Obserwacja wody pomaga zlokalizować stada. Często leszcze wynurzaja się i pokazują grzbiety, co jest wskazówką gdzie jest ich miejsce żerowania. Mniejsze sztuki będa żerować bliżej brzegu, dlatego na wielu łowiskach trudno o okazy na odległości np. 10 metrów od brzegu. To miejsca gdzie żeruje leszcz do 30-40 cm natomiast jest rybą związaną raczej z płytszą woda i pasem roślinności podwodnej, usytuowanej bliżej brzegu. Woli płytsze miejsca, ale znaleźć go można i na głębszej wodzie. Bardzo często żeruje blisko brzegów, w pobliżu trzcin, na pierwszym stoku, tam gdzie jest najwięcej pokarmu. Potrafi patrolować właśnie takie miejsca o mniejszej głębokości - nazywa się je ścieżkami linowymi. W przeciwieństwie do leszczy pokonujących czasem spore odlgłości, liny potrafią być związane z jednym miejscem. Warto ich szukać w pobliżu roślinności podwodnej, w szczególności zaś lilii czy grążeli. Charakterystycznym znakiem obecności lina są mini banieczki powietrza, też się wynurza w miejscach żerowania, Angole nazywają to 'rolowaniem', gdyż prosiaczek często się jakby obkręca. Karp - moze być wszędzie. Jako, że ma spory apetyt będzie przemieszczał się mocno w poszukiwaniu pożywienia, na zbiornikach potrafi przepływac spore dystanse szukając pokarmu. Może byc i na głębokiej i na płytkiej wodzie, lubi przebywać w pobliżu zawad, zatopionych drzew, gałęzi itp. Często się pokazuje, pływając przy powierzchni. Wcale się nie wygrzewa - ten oportunista jest gotowy do pobierania pokarmu, często wyłapuje to co wpadnie do wody. Jak w przypadku lina i leszcza pokazuje się w miejscach żerowania lub w ich pobliżu, jednak lubi spektakularne wyskoki, głośne i widowiskowe. Warto szukać go na wodzie płytszej, czy to przy brzegu, czy przy różnego rodzaju wyspach, jeżeli na przykład znajduje się w toni i patroluje tę strefę, przynęty umieszczone na dnie w pobliżu wyspy znajdują się właśnie na jego 'wysokości' żerowania - co daje więcej brań. Łowienie karpi tylko i wyłącznie z gruntu na głębszej wodzie może oznaczać, że brania będą tylko wtedy, gdy ryba ta zejdzie szukać pokarmu - czyli wieczorem, nocą, nad ranem. Łowienie przy wyspach lub brzegu może być natomiast mega skuteczne cały dzień! Dlatego takie triumfy święcą teraz zig rigi, wielu karpiarzy przestawiło się prawie wyłącznie na ten sposób łowienia, mając wyniki o każdej porze roku, zarówno w dzień jak i w nocy.Rozpoznasz na ilustracji wybrane gatunki roślin i zwierząt żyjące w rzekach. 1. Warunki życia w rzece Rzeki stwarzają bardzo różnorodne warunki życia dla organizmów. Zależy to od klimatu, wielkości, prędkości wody w rzece, rodzaju dna i innych czynników. W warunkach Miasto Magnitogorsk leży nad rzeką Ural,co dzieli go na dwie części - azjatycką i europejską. Ci, którzy chcą łowić ryby w Azji, powinni udać się na lewy brzeg. Ludzie, którzy złapią się z prawego banku, są już w Europie. Jednak dla przedstawicieli fauny te subtelności geografii nie są znane. Wolą być ustaleni tam, gdzie jest to wygodniejsze, a zadaniem rybaków jest znalezienie tych miejsc. Wędkarstwo w Magnitogorsku zostanie zapamiętane ze względu na połów i malownicze rybne w MagnitogorskCałkowita długość Uralu wynosi 2,5 tys. Km. Na całej długości powstają duże zbiorniki, które różnią się między sobą zarówno zasobami ryb, jak i warunkami z Magnitogorsk lubią łowić rybyZbiornik Górnego Uralu. Jego długość wynosi ponad 20 km, szerokość - 3 km, głębokość - do 10 metrów. Dla ryb jest pełna przestrzeń, a dla rybaków dogodne miejsca do łowienia z brzegu i łodzi. Szczupak jest dobrze złapany przez spinning. Sandacz jest traktowany jako zakiduszka. Płoć, okoń, jaź i karaś są chwytane przez wędkę na robaka, łyżki i chleba. Leszcz w stawie został sztucznie wzniesiony od połowy lat sześćdziesiątych. Dobrze się ułożył i stał się jednym z pożądanych trofeów złapać suma?Sum znajduje się tylko w niektórych obszarachReservoir, ale jego wymiary są imponujące. Zwyczajowo można złapać próbkę ważącą do 15 kg. To prawda, tylko doświadczeni rybacy mogą to zrobić i tylko ci, którzy specjalizują się w połowach sumów. Zna dokładnie siedliska i zwyczaje tej ryby. Łowią sumy na przynętę lub żabę. Nisko wykwalifikowani wędkarze mogą łapać sumy o wadze do 6-8 kg. Spotkanie z dużymi okazami kończy się zwykle utratą sprzętu wędkarskiego. Na pewno pamiętasz połowy w Magnitogorsku. Bracia Magnitogorsk doradzą, gdzie zdobyć najlepszą przynętę i podwodnych myśliwych tylko krępująprzejrzystość wody. Zmętnienie pojawia się przy zejściu wody z drugiej tamy. Jednak po przywróceniu przejrzystości podwodni myśliwi czekają na dobre trofea. Sazany ważące do 8 kg rzadko wpadają na przynętę, ale pozwalają sobie na wypluwanie z podwodnych dział. W maju i czerwcu głównie polują na karpie. Po odrodzeniu stoją w trawie blisko brzegu i stają się pożądaną zdobyczą dla miłośników łowiectwa podwodnego. Wędkarstwo w Magnitogorsku jest przeznaczone do rekreacji z zabawną W pobliżu Magnitogorsk znajduje się wiele jezior. Szlam w nich jest mały, dno jest stałe, woda jest czysta. Jeziora Davletovo, Crystal, Lebyazhye i inne znajdują się w malowniczych miejscach i są bardzo wygodne do łowienia latem i jesienią, zimą i wiosną. Różnorodność gatunków ryb w jeziorach jest typowa dla Uralu. Ale są pewne jeziorze Koroviev znajduje się ryba wraz z karaśemRotan, jak bullhead. Jest często nazywany golosolkoy. Fani połowów karpiowych przybywają do jeziora Mały Bugodak. Chebak, gatunek syberyjskiego płoci, zakorzenił się w jeziorze Davletovo. Prawie we wszystkich jeziorach występują płocie, leszcze, okonie, szczupaki i liny. Karawan jest obowiązkowym mieszkańcem wszystkich wskazanych zbiorników. W niektórych z nich jest prawie jedynym przedstawicielem świata ryb. Zimowe łowienie w Magnitogorsku występuje właśnie w tych jest szczupak?Aktywne ostatnio fabryki rybneMagnitogorsk zajął się hodowlą karpi. Na jeziorze Mały Bugodak stworzył specjalny żłobek. Entuzjaści wędkarstwa karpiowego przyjeżdżają tutaj, ale połowy są okresowo zabronione. Karp planuje się przesiedlić we wszystkich zbiornikach, co jest dość obiecujące ze względu na doświadczenie hodowli leszcza. Łowienie w Magnitogorsku zadowoli godne pozazdroszczenia małych rzek należy wyróżnić Gummeyku. Jest dopływem Uralu i przyciąga obfitość miejsc ryb. W niej złowione są okonie, kleń, leszcz, rotan, jazgarz i oczywiście karaś. Ale główną rybę Gumbakey można nazwać szczupakiem. Rozwiodła się w rzece bardzo, łapie po prostu zadziwiać ich obfitością. Wielu rybaków przybywa tutaj wyłącznie na szczupaki. Nie można jednak zapomnieć o innych rodzajach ryb. Szczupak jest sanitariuszem zbiornika. Niszczy pierwsze chore i słabe ryby. Dlatego wszyscy pozostali mieszkańcy rzeki są zdrowi i energiczni. Jeśli jesteś zainteresowany łowiskiem w Magnitogorsk, zbieraj wędki i ruszaj w za pieniądzePrzyczynia się obecność szkółki karpiowejtworzenie płatnych miejsc połowowych. W sztucznych zbiornikach hodowla ryb odbywa się pod nadzorem wykwalifikowanych specjalistów. Stawy najczęściej powstają w opuszczonych kamieniołomach lub na brzegach jezior. Są karmione czystą wodą źródlaną. Karmienie ryb przyczynia się do ich normalnego wzrostu. Pielęgnacja zbiornika nie pozwala na rozkwit wody. Bazy wędkarskie pozwalają odpocząć i wygodnie łowić z wygodą. Zorganizowane wakacje z domami i płatne wędkowanie zyskują na popularności. Jednak dla miłośników dzikiej rekreacji miejsca więcej niż wystarczające. Wybór jest stworzyła w Magnitogorsku wszystkie warunkiwędkowanie w zimie i latem. Różnorodność gatunków ryb może zadowolić wszelkie dobre połowy. Na pewno będziesz pamiętać wędkowanie w Magnitogorsku. Gdzie jest najlepsza, powiedzieliśmy ci.
"Obecna sytuacja, która ma miejsce w rzece, jest katastrofą ekologiczną" - przekazał zarząd województwa dolnośląskiego w komunikacie. Sprawą masowego śnięcia ryb w Odrze zPopularne wpisy Wędkowanie na Mazurach – co warto wiedzieć? Poradnik11579 wyśw. 0 polubień Wędkowanie to jedno z popularnych hobby. Nie ma w tym niczego dziwnego, bowiem jest to jeden z przyjemniejszych sposobów na spędzanie wolnego czasu. Czytaj więcej Najpopularniejsze metody wędkowania10950 wyśw. 1 polubień Istnieje wiele metod połowu ryb i każda z nich zależy od wyposażenia, przynęty oraz stosowanych technik. Warto je poznać, aby móc łowić "grube ryby". Czytaj więcej Jak wyrobić kartę wędkarską? Poradnik7939 wyśw. 0 polubień Wędkowanie to pasja wielu Polaków i nie dziwi fakt, że z roku na rok widzimy nad akwenami coraz więcej ludzi z wędkami w dłoni. Są wśród nich także osoby młode, które dopiero stawiają swoje... Czytaj więcej Wędka dla początkującego – jak wybrać najlepszą?5202 wyśw. 0 polubień Wędkarstwo to hobby, które znajduje duże grono zainteresowanych. Jeżeli czujesz, że to aktywność, której chcesz spróbować, warto zacząć już z odpowiednim sprzętem. Czytaj więcej Jaka wędka na spławik? Poradnik4839 wyśw. 0 polubień Wędkowanie na spławik to nie tylko jedna z najstarszych technik łowienia ryb, ale również należąca do najpopularniejszych. Stosują ją weterani, polecana jest także osobom początkującym. Bez względu... Czytaj więcej Jesteśmy dystrybutorem marek Wykorzystujemy pliki cookiesW celu prawidłowej obsługi Strony oraz do celów statystycznych, a jeżeli wyrazisz na to zgodę również w celu personalizacji reklam, remarketingu oraz retargetingu. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej przeczytaj koniecznie politykę prywatności i plików informacjiW przypadku jakichkolwiek pytań dotyczących naszej polityki dotyczącej plików cookies prosimy o kontakt.
Noclegi, Kaszuby i wędkowanie - więcej o naszej ofercie - jest tutaj. GRZEBIENIEC (Ręboszewo) - zapraszamy na wczasy z wędką nad naszym stawem, gdzie znajdziecie Państwo karpia, lina, okonia i karasia. Oferujemy wygodne noclegi w 2 domkach letniskowych - dla 4-5 osób każdy.Okresy i wymiary ochronne ryb w Polsce całe szczęście funkcjonuje dość sprawnie dzięki czemu gatunki ryb są chronione nie tylko przez ustawę, ale również przez wędkarzy. Jeśli zastanawiasz się, w jakim okresie możesz łowić szczupaka, bolenia czy sandacza albo jakie wymiary ochronne ma karp, sum lub okoń koniecznie zerknij na poniższe tabele! Okresy i wymiary ochronne ryb w Polsce do 31 grudnia 2019 roku określał Regulamin Amatorskiego Połowu Ryb, którego uchwałodawczą był Zarząd Główny Polskiego Związku Wędkarskiego. Od 1 stycznia 2020 r. na wszystkich łowiskach i wodach, które są użytkowane przez Polski Związek Wędkarski wymiar i okres ochronny dla poszczególnych gatunków ryb jest określony w Zezwoleniach wędkarskich które otrzymujemy po wykupieniu. Wymiary i okresy ochronne poszczególnych gatunków ryb Okresy i wymiary ochronne ryb w Polsce jest bardzo ważny!! Udając się na wybrane łowisko pamiętaj, żeby być pewny obowiązujących zasad oraz przepisów, dzięki temu unikniesz kłopotów prawnych. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 12 listopada 2001 r. w sprawie połowu ryb oraz warunków chowu, hodowli i połowu innych organizmów żyjących w wodzie ( 2001 nr 138 poz. 1559 z późniejszymi zmianami) wymiar poszczególnych gatunków ryb wynosi: RybaWymiar (cm)Okres ochronnyAmurbrakbrakBoleń40 cm1 stycznia – 30 kwietniaBrzana40 cm1 stycznia – 30 kwietniaCerta30 cmw Wiśle pomiędzy zaporą we Włocławki a jej ujściem 1 września – 31 listopada. W pozostałych odcinkach Wisły i innych rzekach 1 stycznia – 30 czerwcaGłowacica70 cm1 marca – 31 majaJaź25 cmbrakJelec15 cmbrakKaraśbrakbrakKarpdo 30 cm – nie dotyczy rzekbrakKleń25 cmbrakKrąpbrakbrakLeszczbrakbrakLin25 cmbrakLipień30 cm1 marca – 31 majaŁosoś35 cm1 października – 31 grudniaMiętusna rzece Odrze od ujścia Warty, do granic z wodami morskimi wynosi 30 cm, w pozostałych wodach 25 cm1 grudnia – ostatni dzień lutegoOkoń18 cmbrakPłoćbrakbrakPstrągdla pstrąga potokowego do 25 cm w Wiśle i jej dopływach od jej źródeł do ujścia Sanu, w Odrze i jej dopływach do granicy z Czechami do ujścia rzeki Bystrzycy oraz w Bystrzycy i jej dopływach. W pozostałych wodach do 30 cm. Brak wymiaru ochronnego dla pstrąga tęczowegookres ochronny pstrąga potokowego w Wiśle przypada od 1 września do 31 stycznia na odcinku od jej źródeł po ujście Sanu. Podobnie na samej rzece San oraz jej dopływach. Ten sam okres obejmuje rzekę Odrę do granicy z cm1 stycznia – 31 majaSieja35 cm1 października – 31 grudniaSielawa18 cmbrakSum70 cm1 listopada – 30 czerwcaSzczupak50 cm1 stycznia – 30 kwietniaŚwinka25 cm1 stycznia – 15 majaTołpygabrakbrakTroć35 cmna odcinku rzeki Wisły do zapory we Włocławku okres ochronny obejmuje czas od 1 października do 31 grudnia. W pozostałym okresie obowiązuje zakaz łowienia troci w czwartki, soboty i niedziele. Na odcinku od zapory we Włocławku do ujścia Wisły troć jest chroniona od 1 grudnia do ostatniego dnia lutegoWęgorz40 cm15 czerwca – 15 lipcaWzdręga15 cmbrak Okresy i wymiary ochronne ryb w Polsce. Pamiętajcie to co napisałem wyżej zawsze upewniajcie się przed łowieniem jakie panują zasady przepisy na danej wodzie, dbajmy o ryby, wodę i przyrodę, bo dzięki temu milej będzie się nam wracało. Szukasz porad zapraszam – PORADY Jazda OFF ROAD w Warszawie – Prezentmarzeń ( Na Kanale Ulgi w Opolu wprowadza się zakaz połowu ryb w odległości 100 metrów od jazów i śluz. Na rzece Odrze od ujścia Kanału Gliwickiego od tablicy. km 98.100 do tablicy km 99.300 km - zakaz zabierania złowionych ryb oraz posiadania przy sobie wcześniej złowionych ryb. Od bezkręgowców przez ryby, płazy, gady, ptaki aż po ssaki - polskie rzeki i doliny pełne są wielu gatunków zwierząt. Dla jednych są stałym domem i źródłem pokarmu, innym potrzebne są do zimowego odpoczynku, a te najbardziej lotne patrzą na nie tylko z dystansu. Zacznijmy od ryb. Najbardziej znaną rybą wędrowną występującą zarówno w Bałtyku jak i polskich rzekach jest łosoś atlantycki. Ze względu na swój piękny, elegancki kształt i ogromną siłę zwany jest również łososiem szlachetnym. To niesamowite, że łososie za pomocą węchu zapamiętują zapach wody rzeki, w której się urodziły. I właśnie dzięki węchowi wędrując na tarło odnajdują drogę do miejsca swojego urodzenia. Niestety - drogę migracji rybom wędrownym uniemożliwiają przeszkody w postaci tam czy niefunkcjonalnych przepławek. Przepławki są urządzeniami technicznymi lub imitującymi górskie strumienie kanałami, umożliwiającymi rybom wędrującym w górę rzeki pokonanie lub opłynięcie przeszkody wzniesionej ręką człowieka - jazu, stopnia wodnego czy nawet bardzo wysokiej tamy. Łososie za pomocą węchu zapamiętują zapach wody rzeki, w której się urodziły. Na stromych, gliniastych skarpach rzek, drążąc długie i wąskie tunele, urządzają swoje gniazda zimorodki i jaskółki brzegówki. Zimorodki to niezwykłe i płochliwe ptaki o turkusowo-błękitnym grzbiecie i pomarańczowych nogach. Ich długie dzioby pomagają im łapać mniejsze ryby, będące ich głównym pożywieniem. Zagrożeniem dla tych ptaków jest zabudowa wyrw na skarpach czy regulacja brzegów. Ich domem są piaszczyste wyspy, szczególne te Wiślane, gdzie budują swoje gniazda - płytkie, niczym nie wyścielone dołki w piasku. Mowa o rybitwach białoczelnych, coraz rzadziej spotykanych ptakach w Polsce. Na brzegach, rzecznych łachach, pomiędzy kamieniami, dostrzec można nakrapiane jaja. Należą do sieweczki rzecznej, coraz rzadszego ptaka. Osuszanie brzegów, umacnianie ich wałami, ale także brak spokojnych, nieuczęszczanych nadrzecznych plaż – wszystko to sprawia, że sieweczkom coraz trudniej znaleźć dogodne miejsce do życia, podobnie jak innym gatunkom ptaków (sieweczka obrożna, rybitwa białoczelna, rybitwa rzeczna, mewa pospolita, ostrygojad) związanym z piaszczystymi łachami i wyspami. Bóbr to najsumienniejszy inżynier wodny. Potrafi w jedną noc wybudować imponujące tamy i żeremia, będące jego domem. Obecność bobrów zdradzają ścięte pnie drzew. Z powodzeniem przyczyniają się do retencjonowania wody w stawach powstających na skutek budowy tam. W przypadku wejścia w konflikt z interesami człowieka można zniwelować skutki działalności bobra przez instalowanie rur przepływowych w tamach. Dziś to my powinniśmy wziąć stery w swoje ręce i ocalić te bezbronne zwierzęta. Bez naturalnych rzek nie mają szans na przeżycie. Living Planet Report z 2016 roku wskazuje, że najszybciej giną gatunki związane z wodami słodkimi, zwłaszcza z rzekami. Jedno jest pewne - ani zwierzęta nie mają szans na przeżycie bez naturalnych i czystych rzek, ani rzeki nie pozostaną takimi bez współpracy ze zwierzętami. Ilość zabieranych ryb limitowanych w sztukach w ciągu doby (w godz. 0:00-24:00) nie może przekroczyć 10 szt. Ryb z gatunku: amur (limit nie dotyczy amura złowionego w rzece lub zbiorniku zaporowym), szczupak, sandacz, troć wędrowna i jeziorowa, łosoś, węgorz można zabrać łącznie nie więcej niż 2 szt. na dobę (w godz. 0:00-24:00). Z jednej strony letnim łowiskiem może być duża rzeka, taka jak Wisła, Warta czy Odra, z drugiej zaś szereg mniejszych rzek, a nawet zupełnie małych. Część z nich to cieki uregulowane, część zaś jest zupełnie naturalna. Każda z nich stwarza inne warunki do bytownia ryb, a co za tym idzie, wędkarz w czasie rozpoznania musi uwzględniać odmienne czynniki. Na wybór łowiska wpływa wiele uwarunkowań. Najpierw zadaję sobie pytanie: jakie ryby chciałbym złowić? Różne gatunki ryb zajmują różne miejsca w rzecznym ekosystemie. Generalnie inne miejsca ryby prądolubne, inne zaś te gatunki, które unikają głównego nurtu. Niezależnie jednak od tego podziału latem trzeba szukać w rzece miejsc, gdzie woda ma jakiś ruch. Odcinki, w których nurt jest niewielki, wszelkiego rodzaju zastoiska, raczej nie będą dobre. Generalnie w najcieplejszych miesiąch roku, gdy woda ma wyższą temperaturę, ryb należy szukać w miejscach, gdzie przepływ jest szybszy. Ryba szuka wody czystej, natlenionej, a także miejsc, gdzie znajdzie pokarm. Jeśli szukam dobrej miejscówki na ryby prądolubne, takie jak brzany czy klenie, to wypatruję miejsc niezbyt głębokich, z dnem kamienistym lub żwirowym. Płocie i jazie wybierają raczej miejsca spokojniejsze, nieco z boku głównego nurtu, gdzie dno jest piaszczyste lub pokryte iłem. Leszcze z kolei to ryby o dużej elastyczności, dostosowują się do bardzo różnych warunków. Dla nich podstawowym kryterium jest dobrze natleniona woda o odpowiedniej temperaturze, a także dostateczna ilość pożywienia. Jeśli te warunki zostają spełnione, to leszcze potrafią żerować także w bardzo szybkim nurcie. Ważne są dla niego miejscowe schronienia, wszelkiego rodzaju dołki i górki, muldy, a także kamienie, które zapewnić mogą rybom schronienie i odpoczynek. Zbigniew Milewski W rzekach mniejszych, zwłaszcza nieuregulowanych, roślinność stanowi bardzo ważny element ekosystemu. Jej obecność gwarantuje występowanie takich ryb jak kleń, jelec, płoć, natomiast dla leszczy nie ma ona tak dużego znaczenia. W dużych rzekach roślinność jest uboga i nie odgrywa tak dużej roli w życiu ryb. W rozpoznaniu łowiska rzecznego większe znaczenie mają charakterystyczne elementy jej budowy, zwłaszcza gdy mówimy o dużej, uregulowanej rzece nizinnej. Miejscami, gdzie znajdziemy najlepsze łowiska, są okolice główek (niezależnie od stanu rozpadu), łuki zewnętrzne i wewnętrzne oraz proste odcinki wzdłuż umocnionych brzegów. Główki są specyficznym miejscem. W rzekach, w których występuje szereg główek, jak choćby na Odrze, prąd wody tworzy charakterystczny układ dna i ryba ustawia się w preferowanych miejscach. Patrząc z główki pod prąd możemy łowić bardzo różne ryby. Pierwsze z łowisk tworzy się na styku spokojnej wody z głównym nurtem. W spokojniejszej wodzie możemy łowić leszcze, płocie, krąpie, gdy zaś ustawimy się w kierunku nurtu, to naszą zdobyczą będą klenie czy jazie. Na przedłużeniu główki, jeśli u jej podstawy znajduje się trochę rozwleczonych kamieni stosowanych niegdyś do jej umocnienia, tworzy się typowe stanowisko rzecznych ryb. Możemy się tam spodziewać brzany czy kleni. To także miejsce, gdzie żerują ryby drapieżne, w tym sum. Poniżej główki znajdują się wymyte, głębokie doły. Prąd wody jest tam stosunkowo duży, obfitość pokarmu przyciąga wiele gatunków ryb, w tym leszcze, płocie, trafiają się tam także karpie. Często zdarza się latem, że szczególnie atrakcyjne główki są oblężone i trudno tam znaleźć dla siebie miejsce. Mogę polecić łowiska na prostych odcinkach brzegu. Choć z pozoru nieatrakcyjne - wielu wędkarzy je omija - jednak w tych miejscach można wędkować z powodzeniem. Podstawowym warunkiem jest odpowiednia głębokość. Optymalnie będzie to 2 – 3 m, niezależnie od odległości od brzegu. Nie tak rzadko się zdarza, że kapitalne łowiska znadują się w miejscach, gdzie z powodzeniem można wędkować zwykłym batem, wędziskiem nie dłuższym niż 6 – 7 m. Nie zawsze zatem potrzebna jest 13 – metrowa tyczka. W tym przypadku ważniejszą sprawą jest nęcenie, zwłaszcza latem. Ryby żerują intensywnie, do ich zwabienia potrzebujemy sporej ilości zanęty wzbogaconej o kaloryczne dodatki. Soja, ziarna kukurydzy, orzechy różnego rodzaju, parzone ziarna, to obok robaków dobre dodatki wzbogacające zanętę i dające gwarancję, że przy takiej zanęcie ryba zatrzyma się na dłużej. Zanętę trzeba jednak dawkować z umiarem. Po wstępnym wyborzez i rozpoznaniu łowiska przystępuję do gruntowania. To nieodzowna i ważna czynność. Poznajemy w ten sposób nie tylko konfigurację dna, ale także grubość miękkiej warstwy zalegającej na dnie. Jest to szczególnie ważne w miejscach, gdzie przepływ nie jest zbyt duży. Do tego celu najlepiej stosować dwa – trzy gruntomierze, różniące się masą. Różnica w zbadanej głębokości pomiędzy najlżejszym i najcięższym ciężarkiem będzie nas informowała o grubości tej warstwy. Według moich doświadczeń najlepszy okres na wędkowanie spławikowe w rzece to poranek i przedpołudnie. Nim słońce wstanie nie dokucza upał i komary, a i ryby żerują intensywnie. Kleń, jaź, płoć czy jelec to ryby, które w czasie pobierania pokarmu kierują się wzrokiem, dlatego łowi się je głównie w dzień. Leszcz z kolei jest rybą przełomu dnia i nocy, dlatego łowi się go wcześnie rano i późnym wieczorem, w dzień natomiast na dobre brania można liczyć raczej tylko w okresach zmętnienia wody. Na wielu łowiskach te największe leszcze biorą latem jedynie w nocy. notował J. Wróblewski Tekst z Archiwum "WW" 07/2013 Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Jak rozpoznać łowisko w rzece?. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś". Warto poświęcić więcej czasu wszelkim meandrom i zakrętom, aby wiedzieć jak czytać rzekę. I właśnie przy wewnętrznej stronie zakrętu rzeki należy zatrzymać się na dłużej. To miejsce, na które rzeczny prąd napiera najmocniej, podmywając brzeg, rzeźbiąc głębokie jamy i doły i tworząc idealne warunki dla ryb. Częstokroć zastanawialiście się czy łowienie w rzece z główki to dobry pomysł? Czy łowiąc w ten sposób mamy szansę dobrać się do ostrożnych i płochliwych ryb? Zapraszam do przeczytania pierwszej części z czteroczęściowego artykułu poświęconego łowieniu z rzecznej główki. Jak łowić na rzece z główki? Część 1 – Wybór główki Niniejszy artykuł jest zbiorem moich doświadczeń i przemyśleń, natomiast postawione tezy niekoniecznie muszą być prawidłowe i odzwierciedlać zupełnie rzeczywistość. Zagadnienia, którymi będę chciał się podzielić, sam nie jestem wstanie do końca pojąć, tym bardziej opisać. Niemniej spróbuje. Zmierzę się ze sobą i z moją wielką miłością rzeką, z której czerpie inspiracje do przelania na papier lat doświadczeń przyjemności i mordęg zaznanych na główkach, choć wiem, że tę nierówną walkę przegram. Dalej pozostanę głupi i pokonany, ale czy z rzeką i rybami można wygrać? W artykule nie pójdę na skróty. Nie ograniczę się do kilku schematów, po jednym zdaniu do każdego, paru zdjęć i zakończyć. Raczej skieruje uwagę na sztukę samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków z obserwacji wody, a dotyczy to zagadnienie w większości rekreacyjnego połowu ryb, gdy mamy wpływ na wybór stanowiska, więc niekoniecznie zawodów. Dalej- zachęcić do szukania najlepszej ostrogi, najlepszego miejsca połowu w rzece z główki zasobnej w ryby i tej umiejętności chciałbym wszystkich czytelników nauczyć, jako sztuki, a w zasadzie zobrazować na swoim przykładzie. Inaczej nie umiem. Osobiście podpisuję się pod tym, co napiszę, a przyniosło mi dobre rezultaty. Odpowiem na kluczowe pytania: Czym kierować się przy wyborze główki? Jak łowić spławikiem i z głową z główki? Kiedy łowić z napływu, a kiedy z zapływu, od czego to zależy? Wprowadzenie: Na temat łowienia w rzekach napisano niejeden artykuł i książkę. Czytając je, nieraz trudno w umyśle utworzyć sobie przekonujący obraz, by na łowisku zgodnie z nim postępować. Wiąże się to z indywidualnym rozumowaniem przez autora rzeki, gdy przelewa swoje myśli na papier, a także z rzecznymi pojęciami. Bystrze, faszyna, opaska, przemiał, rynna, warkocz, przelew, blat, napływ, zapływ itp., to pojęcia niezbędne do właściwego i prawidłowego objaśnienia, w zrozumieniu zachowania się rzeki i żyjących w niej stworzeń. Wielu nie zadaje sobie trudu, ażeby to wszystko pojąć i ogarnąć rozumem i nie widzą w tym najmniejszego sensu, drudzy uważają, że pojąć się tego za diabła nie da, a jeszcze inni rzekną, nad czym tu deliberować. Wystarczy usiąść i łowić. Niestety taka postawa już na starcie nie rokuje dobrze. Skutkuje wyborem łowiska w rzece zupełnie przypadkowym, albo przywiązanym lub akurat wolnym. W wędkarstwie spławikowym, w którym zanęta odgrywa w przyciąganiu kluczową rolę ( a w zasadzie sposób jej podania ), nie załatwi za nas wszystkiego. Nie ściągnie nam ryb w łowisko, jeżeli w pobliżu najzupełniej ich nie ma. Tu z pomocą przyjdą wnioski podległe z obserwacji wody i nad tym jak je wydobyć, skupię się podczas całego cztero częściowego artykułu. Na to, że jedne odcinki rzek są bardziej rybne od drugich nie mamy wpływu, ale na miejsce połowu już tak. Prowadzi to do następującej konkluzji: rzekę trzeba z konieczności próbować zrozumieć, czy się to komuś podoba czy nie. Dotyczy to w szczególności główek. W internecie jest trochę informacji, wcale nie szczątkowych na temat łowienia z główek, ograniczających się raczej do jednej metody – gruntowej na fedder, żywca. Ale jak łowić na spławik? – ani widu ani słychu. Przyjmuje się, że łowienie z główek to temat rzeka. I słusznie, bo jest szeroki tematycznie i zakresowo i bardzo trudny do objaśnienia. Typowa główka Generalnie rzeka to królowa, nieobliczalna, trudna do rozpoznania i w konsekwencji do podejścia. Byłaby pionkiem i prosta w zrozumieniu, gdyby płynęła w wybetonowanym równym korycie na całej długości o jednakowej szerokości i głębokości. Tak jednak nie jest i nie będzie. Wielorakie ukształtowane dno przez liczne zawady, kamienie, faszyny, stare zalane drzewa, następnie liczne zakręty i łuki, prostki i wreszcie ostrogi chroniące brzegi przed meandrowaniem, czynią z niej łowisko tajemnicze i niemożliwe do pełnego zrozumienia. Na rzekę nie ma mądrych. Kiedy będzie nam się wydawać, że wiemy o niej wszystko i tak nas nie raz zaskoczy. Liczne zawalidrogi Dodatkowo wraz z wahaniami wody stale zmieniająca się głębokość i wartki nurt napierający na napotykane przeszkody, żłobi dno w zgodzie z prawami fizyki niczym najsłynniejszy rzeźbiarz, czyniąc z dna dziką, ale niewidzialną dla oka człowieka rzeźbę. Wyłącznie żyjące w wodzie ryby są wstanie zobaczyć te cuda. Oko człowieka nie sięga dna, echosonda na niewiele się zda, ale wcale nie musimy być ślepi. W posiadaniu mamy oręż w postaci logiki, mądrości i zrozumienia, dzięki czemu oczyma wyobraźni jesteśmy wstanie zobaczyć coś nie do zobaczenia. Co kryje się pod wodą? Czy widzisz gdzie są ryby? Nasuwa się logiczne pytanie, – po co należy zrozumieć prawidła zachodzące na główkach? Główka to inaczej ostroga, czasami tama- jest rzeczną budowlą, której my wędkarze spławikowi powinniśmy nadać szczególne miejsce. Główek jest dla każdego w rzekach dostatek. Ale czy w ogóle da się ją zrozumieć? Wszystko zależy jak zapytamy i o co chcemy spytać. Ostroga to jak kobieta, ocean tajemnic. Uczy wnikliwości i pokory. Poznać da się jej budowę anatomiczną, ale co „w głowie” siedzi to już nie do końca wiadomo. Dlatego raz da, innym razem nie da….. połowić. Najlepsze wyniki osiągnie tutaj ten, kto ją rozszyfruje i się wpasuje. Tak to już jest i kropka. Nie wybacza błędów, nie liczy się z naszym zdaniem, tępi wygodnictwo. Dlatego wnioskuje, że nie można łowić gdzie popadnie. Stan polskich rzek z każdym rokiem staje się jeszcze bardziej katastrofalny. Ryby są coraz bardziej przetrzebione przez mięsiarzy. Jest ich coraz mniej i na domiar złego padają ofiarą kłusowników, którzy potrafią siatkami wyłapywać je na rzece. My, jako wędkarze skazani jesteśmy na „dobre stanowiska”, aby choć trochę nacieszyć oko złowionymi rybami, dlatego dobrze jest zgłębić wiedzę, o tych sztucznie zbudowanych przez człowieka budowlach. Nie chodzi mi o zrozumienie sensu ich powstania i roli, jaką odgrywają one przy ochronie brzegów. To zupełnie inny temat. Chodzi o rolę, jaką odgrywają przy zajmowaniu stanowisk ryb. Bo skoro tak licznie występują na prawie całych odcinkach rzek, nie mogą w nich nie przebywać ryby. Pomocne czy wręcz kluczowe jest tutaj zrozumienie zachowania się wody. Trzeba z całą stanowczością podkreślić, że ostrogi, a raczej klatki, baseny ( pod pojęciem klatka i basen rozumie się przestrzeń miedzy ostrogami i tymi pojęciami przemiennie będę się posługiwał ), to najatrakcyjniejsze miejsce na wędkowanie. Dlaczego? Rzeka chce płynąć prosto z godnie z prawami fizyki i napotykając na swej drodze zakręt siłą rzeczy musi się od brzegu odbić. Zadanie to przejmują ostrogi, a co za tym idzie trafia w baseny ogromna ilość rzecznego pokarmu. Oprócz tego na rzekach spotkać można odcinki proste, w których główny nurt w zależności od stanu wody szaleje, o tyle klatki z uwagi na mniejszy uciąg, są znacznie spokojniejsze do obławiania. Łowi się tu prościej i lżej za wyjątkiem napływu, ale niech ktoś nie myśli, że ryby będą tutaj nam same wpadać do siatki. Nie znaczy to, że wędkarz powinien iść na łatwiznę i eliminować z łowienia proste odcinki rzek. Ale to na główkach odkłada się mnóstwo niosącego przez główny nurt naturalnego pokarmu, przez co stają się wyśmienitą stołówką dla ryb, a dla nas polem do łowienia. Wystarczy odkryć i poznać te miejsca, a dobranie do ryb stanie się wyłącznie kwestią techniki. Przejdźmy już do konkretów. W celu pojęcia, z jakimi trudnościami musimy zmierzyć się, gdy wysiądziemy z samochodu i nim zaczniemy łowić z ostrogi, wymieńmy je na początku po kolei. Okazuje się, że te “komplikacje” są ściśle ze sobą powiązane, a każda kolejna wynika z wcześniejszej: Główkowe indywidua Specyficzny układ prądów Znaczne różnice głębokości Gdzie są ryby? Napływ, zapływ czy środek przestrzeni? Wybór stanowiska na napływie i zapływie Metoda połowu Technika połowu Zajmijmy się każdym wymienionym tu czynnikiem po kolei. Ad1. Główkowe indywidua. Co to takiego? To nic innego jak wygląd i specyfika każdej z ostróg. Nad wodą można spotkać główkę: … taką … … i taką, … tę … … i te, … czy tą Przykładów można mnożyć w nieskończoność. Wniosek nasuwa się jeden: – każda główka jest i musi być inna. Każda ma swoją charakterystykę, osobowość i charakter, każda jest niepowtarzalna. I kluczowe pytanie: – czy tak samo łowna? W zrozumieniu odpowiedzi na tak postawione pytanie pomoże kilka schematów. schemat nr 2 Oto przykładowy schemat odcinka rzeki na dystansie 1 km z 11 ostrogami. Główny nurt biegnie od prawej strony do lewej. Pierwsza klatka zaczyna się od prostej, a ostatnia 11 ją zaczyna. Celowo każda ponumerowana z wyglądu jest inna. Gdybyś miał zadecydować – z której ostrogi byś łowił? Oto najczęstsze kryteria, którymi kierują się wędkarze: wygląd wielkość klatki głębokość rodzaj dna ( gliniane, piaszczyste, żwirowe, kamieniste ) dostępne stanowiska przywiązanie zajętość dojście inne A czym Ty kierujesz się przy wyborze główki? Wszystkie wymienione wyżej kryteria należy uznać w pewnym stopniu za prawidłowe, osobiste i nie ma potrzeby rozdrabniać je na czynniki pierwsze. Każde z nich należy rozpatrywać indywidualnie i ocena ostrogi ( klatki ) zawsze pozostanie subiektywna. Poza tym na jakiejkolwiek ostrodze byśmy nie usiedli, bez dwóch zdań połowimy ryby. Ale ja wymagam od siebie więcej i w większości nie jest to moja wyłączna wypadkowa z godnie z dewizą ” diabeł tkwi w szczegółach”. Spróbujmy je wyszukać. Uważam, że część z nich może mieć, ma minimalną, czasami dużą przewagę w łowności nad innymi. Czy wiesz, jakie to baseny i dlaczego? Decydujące znaczenie ma odkładanie się rzecznego pokarmu. Co o tym decyduje? siła głównego nurtu pierwszy zakręt po prostej wyjście z zakrętu do innego lub prostej Objaśnijmy to szerzej. Teoretycznie najlepszymi klatkami w mojej ocenie ( schemat 2 ) pod względem liczebności w ryby powinna być klatka o nr: 2, 3, 9, 10 i ewentualnie 1, 11. Co za tym przemawia? Mianowicie- w pierwszej kolejności na pierwszym zakręcie centralny nurt napotyka na swej drodze ostrogę 2 i 3, całościowo odbijając się od niej, jednocześnie bombardując je naturalnym pokarmem niesionym przez prosty odcinek rzeki. Tu odkłada się go najwięcej i jest najbardziej różnorodny. Im jest on dłuższy ( prosty odcinek rzeki ), tym pokarmu może być więcej. Jeśli dodatkowo w pobliżu występuje naturalny wiejski ściek ( w moim miejscu zamieszkania na odcinku 2 km jest ich około 11 ), dodatkowo potęguje ten proces. A tam gdzie bezpośrednio wpada do klatki to już zupełnie bajka. Natomiast ostatnie baseny ( 9, 10, 11 ) wyłapują przed prostą lub rozpoczynającym się innym zakrętem wszystko to, co nie zdołało wlecieć w każdą klatkę . Wniosek? Uregulowana ostrogami rzeka sprawia, że pokarm odkłada się w charakterystycznych miejscach i klatkach. Ryby nie zostawiają swych potrzeb przypadkowi. Być może nie są wstanie myśleć, lecz na pewno dążą do miejsc, w których mogą się najeść ( poza ich innymi potrzebami życiowymi ) i które nie zawodzą w pokarm. schemat nr 3 Refleksja: wymienione tu 6 klatek powinny dać minimalną, a czasami znaczącą przewagę nad pozostałymi, co nie powinno pozostać bez wpływu na wybór ostrogi. Jeżeli którakolwiek będzie wolna, bez wahania powinniśmy dać jej w selekcji pierwszeństwo. Naturalnie przytoczone założenie jest czysto teoretyczne, a moja niepełna pewność ze słuszności spostrzeżenia, wynika wyłącznie z mojego wieloletniego doświadczenia i logiki. Na tych pierwszych i ostatnich miewałem najlepsze wyniki, a te środkowe bywały bezpłciowe. Dlatego nie należy traktować przesłania szablonowo, jako wytycznej do każdego odcinka i miejsca rzeki, w której występują liczebnie główki, lecz jako sugestię, ponieważ zbyt wiele jest po drodze jeszcze innych czynników mających na to wpływ, których ja sam nie jestem wstanie wymienić, pojąć czy obliczyć. Ogólne zasady trzeba modyfikować i mieć różne podejście względem każdej główki. Żaden schemat nie zastąpi logicznego myślenia. Czasami dobrze jest nie zakładać niczego i dostosować się indywidualnie do tego, co pokaże dana klatka. A więc pozostałe mogą być równie zachęcające. W praktyce nie zawsze wszystko jest takie proste. Rzeka to nie matematyka. Klatki nawet, gdy są do siebie podobne, nigdy nie są jednakowo atrakcyjne. Obiecujące na pozór bywają puste, a są nimi często takie, po których nikt by się nie spodziewał. Znam kolegów, którzy pływali z echosondą w różnych odcinkach rzeki i bywały miejsca o wielkiej migracji ryb, a oni sami bez jej podparcia, nigdy nie rozłożyliby w tym miejscu swoich wędek, przez niezachęcający wizualnie odcinek wody. Szukajmy w wyborze klatek tych, na których najwięcej jest prądów i są najsilniejsze, bo to one głównie odpowiedzialne są za stołówkę. Przy tej okazji warto trochę wspomnieć o innym czynniku decydującym o wyborze główki. To rodzaj dna. Występuje w 4 postaciach: żwiru, piasku, gliny i kamienia, niemniej ten ostatni służy raczej do umocowania ostrogi. Najwięcej jest go przy brzegach, a także u szczytu zalanej główki, aniżeli w klatce. Zdecydowanie „najgorsze” główki do łowienia białorybu to te piaszczyste. Przemawia za tym fakt stałego odkładania się piasku niesionego przez nurt i ciągłego przemieszczania się go we wszystkich kierunkach przez zawirowania, powodujące ruch i zapiaszczanie dna, w którym jak wiemy żyją liczne stworzenia służące rybom za pokarm. Pozostałe są w równym stopniu atrakcyjne ze wskazaniem na glinę. Tam gdzie dużo jest gliny dużo jest wielkich ryb np: brzan. W żargonie wędkarskim istnieje jeszcze jedno zjawisko, które warto wykorzystać, a mogące mieć w pływ na wybór ostrogi. Występuje stosunkowo rzadko. Niemniej zasługuje przy okazji na poświęcenie mu trochę miejsca. To tzw. „śmieciowa główka”. O niej wiedzą nieliczni. Co to za główka? Wśród opisanych wyżej 11 klatek, może stać się nią każda, lub żadna. Kształtuje się podczas dużych wahań stanu wód. Rzeką płynie wszystko to, co występuje w przyrodzie, w tym cała tablica Mendelejewa. Czasami to coś, co trudno zdefiniować, potrafi się odkładać wyłącznie na jednej klatce. Może to być wszelkie zielsko, patyki, pety, gałęzie, itp., itd. W tym czymś może być coś, co żyje, wszelki robaki, grzyby, lub inny pokarm coś, co przyciągnie ryby. Potrafi tak krążyć w kółko w jednej klatce przez klika dni, czasami tworząc na powierzchni wody pianę. Nim się to wydostanie i popłynie do morza karmi ryby. Wsteczny prąd zakończy to zjawisko w sobie znany tylko sposób. Ta główka ręczę jest obfita w rybostan. Niestety bardzo trudno na niej łowić przez przeszkody. Jeśli ktoś znajdzie na nią sposób spławikiem, to połów murowany. Podsumujmy. Wybór ostrogi jest indywidualną sprawa. Każdy ma prawo łowić tam gdzie chce. Nie zmienia to faktu, że część z nich zdecydowanie może być bardziej łowna. Dotyczy to basenów rozpoczynających w szczególności ostry zakręt i tych, które je kończą. Na nich dobrze się skupiać. O wyborze główki nie powinno wyłącznie decydować przywiązanie. To najpłytsze kryterium. Jeśli już, to niech nią będzie którakolwiek z wyżej opisanych sześciu klatek. Widocznie bardzo łatwo jest popełniać ten błąd, ponieważ wielu wędkarzy zachowuje się tak, jakby kupili sobie główkę na wyłączną własność i nie szukają innych rozwiązań. Z drugiej strony nie należy popadać w skrajność. Pozostałe są równie atrakcyjne, a o wyborze którejś z nich mogą decydować jeszcze inne kryteria, w tym duży prąd i zawirowania. Głębokość basenu jest ważna, ale często nie ma to większego znaczenia. Wielkość przestrzeni między ostrogami wpływa na jej „walory użytkowe”. Tu skrzydła rozwijają prądy wsteczne znacznie różnicując i rzeźbiąc dno. O wiele ważniejsze jest przypatrywanie się basenom. One z każdym dniem, tygodniem, miesiącem i rokiem potrafią ewoluować, a z nimi ryby. Zmienia je również stan wody. Każdy nowy rocznik ryb, to inna mentalność i osobowość, jeśli można tak to nazwać. Trzeba nauczyć się wyciągać wnioski, one też powinny ewoluować. Nikt nie w chodzi dwa razy do tej samej wody brzmi powiedzenie, nikt też nie łowi dwa razy na tej samej ostrodze. W dalszej części, omówimy kolejne zagadnienia wynikłe przed, jak i w trakcie łowienia z ostróg. Wyjaśnię również jak należy patrzeć na ostrogę ( dla zachęty na część drugą – jak facet w podtekście erotycznym). Grzegorz Grabowski VNlOQ.